Co łączy słynnych biznesmenów? Koncept zapożyczony z buddyzmu. Nawet prezesi, którzy przez lata zarządzają tą samą firmą, stają od czasu do czasu przez zupełnie nowymi wyzwaniami. Dziś wymaga się od nich ciągłego aktualizowania produktów i dotrzymywania tempa pędzącej technologii. Jak temu podołać?
Prezes Salesforce (to gigant wśród dostawców CRM) Marc Benioff trzyma się pewnej koncepcji, która wywodzi się z buddyzmu. Tę samą wyznawał Steve Jobs.
To, co łączy wielu przedsiębiorców, którzy osiągnęli ogromny sukces to ciekawość – świata, ludzi, otwartość na zmiany. Prezes Salesforce mówi, że przy każdym nowym projekcie stara się zachować świeże spojrzenie, takie, które zazwyczaj ma osoba początkująca.
- To koncepcja z buddyzmu; chodzi o to, by wciąż patrzeć na świat świeżym okiem, tak jakbyśmy nie wiedzieli o czymś zupełnie nic – tłumaczy Benioff w rozmowie z "Forbesem".
Buddyzm wpływa na Benioffa nie pierwszy raz. Inspirując się buddyjskimi mnichami, Marc Benioff postanowił stworzyć strefy ciszy na każdym piętrze budynku Salesforce w San Francisco. Nieco więcej o tej idei opowiedział kiedyś dziennikarzom "The Wall Street Journal": Staram się oderwać o tego wszystkiego, co wydarzyło się do tej pory w naszej branży, a wydarzyło się bardzo dużo, i zamiast myśleć o tym, co było, myślę: OK, a co nas teraz czeka?
Świeże spojrzenie. Takie samo podejście miał Steve Jobs, który studiował filozofię zen i stosował jej koncepcję w swojej pracy dla Apple. Jobs zwracał uwagę na to, że należy zachować "umysł początkującego", by nie wpadać na stare rozwiązania trudnych problemów.
O tym samym pisze też Rasmus Hougaard, dyrektor zarządzający Projektu Potencjał w swojej książce "One Second Ahead". Przytacza przykład Nokii, która sromotnie przegrała walkę o klienta m.in. z Applem, bo jej managerowie przestali patrzeć na świat świeżym spojrzeniem.
Przeszłość nie zawsze pomaga znaleźć odpowiedź. Hougaard przytacza zabawne dziś oświadczenie firmy Nokia z 2007 roku, w którym to prezes stwierdzał, że iPhone jest niczym więcej jak niszowym produktem i w związku z tym nie zagraża konkurencji. Pisze o tym, że często wpadamy w pułapkę i automatycznie próbujemy wyjaśnić coś, co dzieje się teraz sięgając po wspomnienia i doświadczenia z przeszłości. Tymczasem trzeba poszukać w takich sytuacjach rozwiązań mniej oczywistych, myślenie o przeszłości w tym nie pomaga.
Hougaard proponuje pewne ćwiczenie - poleca, by pomyśleć o doświadczeniu, które postrzegaliśmy zawsze jako negatywne w taki sposób, w jaki patrzyłby na nie ktoś z zewnątrz, ktoś ze świeżym spojrzeniem. Poleca wcielić się w rolę takiej osoby i pomyśleć w ten sposób np. o sytuacji, w której zostaliśmy skrytykowani przez szefa lub o produkcie, który stworzyła konkurencja.
Krok w tył. Trzeba wykonać krok w tył - choćby na moment - pozbyć się myśli, które zazwyczaj nam w takiej sytuacji towarzyszą, automatycznej oceny i sprawdzić, czy jesteśmy w stanie spojrzeć na to doświadczenie z zupełnie nowej perspektywy.
Nie trzeba być miliarderem czy prezesem Apple’a, by stosować na co dzień wspomnianą technikę, by zwiększyć własne szanse w wyścigu o koszulkę lidera w danej dyscyplinie.
No hay comentarios:
Publicar un comentario