Szukaj tematu w zasobach archiwum

domingo, 5 de enero de 2020

Orby, energia która się zjawia nagle

Według najpopularniejszej teorii, te widoczne na zdjęciach małe, półprzezroczyste kule światła mają być manifestacją duchów. Powstają one z przetransformowanej do formy spirytualnej energii ludzi lub bytów niematerialnych. Są plazmoidalną kumulacją energii, stąd ich kulista forma.

Pojawieniu się orba towarzyszy niewytłumaczalna zmiana pola elektromagnetycznego, którą da się zmierzyć czujnikiem EMF. Pojawiają się one w pobliżu duchów. Tworzone są w sposób nieświadomy i bez wiedzy źródła – są "wyrzucane" podczas prób kontaktu z człowiekiem. Często ich pojawienie się poprzedza manifestację ducha, bądź jego materializację. Wszystko wskazuje na to, że są doskonale widziane przez zwierzęta. Szczególną wrażliwość na ich obecność wykazują koty. I tutaj udokumentowany przypadkiem robiąc zdjęcia fakt:



Każdemu z nas zdarzyło się podczas oglądania zdjęć zobaczyć na nich okrągłe, białe kółka. Kiedyś myśleliśmy, że to wada filmu czy błąd naświetlania, teraz winą obciążamy najczęściej pyłki kurzu lub parę wodną. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, iż bardzo możliwe jest, że właśnie zrobił zdjęcie duchowi. Zjawisko to nazywamy orbami.

Mimo, iż teorii ich powstawania jest wiele, to fenomen pojawiania się orbów nie został jeszcze ostatecznie wyjaśniony. Ich polska nazwa pochodzi od angielskiego słowa "orbs" (łac. orbis - koło). Pierwsze orby zaobserwowano na początku XX wieku. Początkowo brano je za błąd naświetlania, kliszy lub wadę aparatu.

Jedna z najbardziej znanych teorii odnoszących się do orbów mówi o tym, że wszystkie z nich pochodzą od duchów. Orb jest energią przetransferowaną ze źródła (np. baterii, człowieka) do postaci spirytualnej, w jakiej się objawia. Według tej teorii, orb nie formułuje się świadomie, lecz wskutek działania czynników naturalnych (kumulacja energii). To wyjaśnia, dlaczego orby przyjmują kształty kuliste. Zgodnie z prawami fizyki, przetransferowana energia przybiera kształt sferyczny. Ta teoria jest łączona również z ukazywaniem się EMF w czasie wzmożonej aktywności istot duchowych.

Wyjątkowo dużo zdjęć orbów zrobiono na cmentarzach czy miejscach uznawanych za nawiedzone. Mogą one także pojawiać się na zdjęciach z pogrzebów, ślubów czy uroczystości rodzinnych o charakterze duchowym. Najczęściej jednak widzimy je na przypadkowych zdjęciach. Według niektórych obserwacji czy przypaków zdają się zapowiadać śmierć lub tragedię.

Grupa przyjaciół wybrała się dwoma samochodami w podróż. Po długiej jeździe zatrzymali się na odpoczynek na parkingu. Wtedy też robili sobie zdjęcia, a potem wyruszyli w dalszą trasę. Niestety, wkrótce po opuszczeniu parkingu zdarzył się tragiczny wypadek - jeden z samochodów został rozbity, a jego pasażerowie zginęli. Podczas żałoby nikt nie myślał o wywoływaniu zdjęć. Kiedy w końcu to zrobiono okazało się, że osoby, które zginęły, na wszystkich fotografiach miały na twarzach białe plamy. Można byłoby to uznać za wadę aparatu, jednak orby były rozmieszczone idealnie na twarzach zmarłych i widoczne były na wszystkich wspólnych zdjęciach. Takie sytuacje zdarzają się bardzo często. Na fotografiach zrobionych osobom krótko przed śmiercią zobaczyć można dziwne, białe plamy. Najczęściej zakrywają one twarz fotografowanego. Im bliżej daty śmierci, tym plama jest mocniejsza i wyraźniejsza.

Inna teoria mówi, że orby to kule energii nieznanego pochodzenia. Obserwują one życie ludzi, ale mają też udział w tworzeniu tajemniczych kręgów w zbożu. Mają one odwzorowywać na ziemi teksturę orbów. Badania wykazały, że w okolicach kręgów zbożowych zwiększa się aktywność orbów. Według niektórych badaczy orby wykazują oznaki inteligencji i chcą nawiązać z nami kontakt.

Zwolennicy kolejnej teorii twierdzą, że małe, świetliste kule to nic innego, jak opiekujące się nami anioły. Mają one swój udział w procesach uzdrawiania. Przyciągają je zgromadzenia o charakterze duchowym czy medytacyjnym.

Nie każda plama na zdjęciu jest duchową manifestacją. Orby są idealnie okrągłe, bywają bledsze lub bardziej wyraziste. Są półprzezroczyste, czasem mają w środku ciemną plamkę. Na ich powierzchni dostrzec możemy coś w rodzaju tekstury - delikatne linie układające się w symetryczne kształty. Byty te sprawiają wrażenie przestrzenności. Orby przenikają przez materię - z równą łatwością przelecą przez człowieka, jak i przez ścianę. Nie są widoczne gołym okiem, widać je tylko przez obiektyw.

Naturą orbów zajęli się także poważni fizycy, m.in. pracujący dla NASA prof. Klaus Heinemann czy zatrudniony na Uniwersytecie Stanford prof. William Tiller. W amerykańskiej miejscowości Sedona odbyła się nawet poświęcona temu zjawisku konferencja. Tematem tym zajmował się także związany z Watykanem teolog Miceal Ledwith.

Praktyka pokazuje, że takie zjawisko udaje się sfotografować średnio raz na tysiąc zdjęć. Co ciekawe, najczęściej spotyka się je w miejscach związanych z psychiczną aktywnością ludzi, np. w świątyniach albo na weselach, w czasie uroczystości świątecznych i obok noworodków. Często pojawiają się na fotografiach dzieci, szczególnie kiedy te są zadowolone, na przykład otrzymując prezenty. Bywają na dworcach, w teatrach i w mieszkaniach. Można odnieść wrażenie, że orby garną się do ludzi. Może są jakoś związane z psychiką człowieka w tym sensie, że niektóre osoby są zdolne je przywoływać.

Nie wiemy, jaka jest natura orbów. Niezależnie od tego, czy są to duchy, energie / duchy zwierząt czy innych istot energetycznych czy anioły, zjawisko to jest na tyle powszechne, że budzi spore zainteresowanie. Jeśli prawdą jest, że orby są niezbitym dowodem na istnienie świata pozamaterialnego, niedostępnego dla człowieka, to z całą pewnością warto poświęcić czas i pieniądze na ich zbadanie. Może dzięki odkryciu ich natury, otworzą się przed nami nowe możliwości i perspektywy. A to może być milowy krok w losach ludzkości.

Nazwa Orby pochodzi od łacińskiego słowa „orbis” – krąg, sfera. Pojawiają się pojedynczo, albo w grupach po kilka-kilkanaście sztuk. Średnice tych sfer wynoszą od kilku centymetrów do pół metra i więcej. Jeśli chodzi o kolor - bywają białe, niebieskawe, zielone, różowe albo złociste. Orby można spotkać o dowolnej porze roku i dnia.

Czasem przybierają kształty niekonieczne kuliste. Większość orbów posiada podobną strukturę: w pobliżu zewnętrznej granicy obiektu widać koncentryczne formy, a powierzchnia nie jest gładka, wygląda na komórkową i nierówną. Bywa, że centrum odznacza się wypukłością albo większą przezroczystością, przez którą widoczny jest drugi plan. Pojawienie się w kadrze podobnych obiektów próbowano początkowo tłumaczyć wadą zdjęcia, kroplą zanieczyszczenia na obiektywie, pyłem albo odbiciem światła. Jednak optycznie orby wydają się być przed obiektywem, a nie na jego soczewkach.

Po raz pierwszy zwrócił na nie uwagę profesor Klaus Heinemann, kiedy oglądał fotografie wykonane przez jego żonę na spotkaniu bioenergoterapeutów. Heinemann zauważył, że na niektórych zdjęciach widać jakby krąg światła – niewielki, ale w pełni widoczny. Klaus Heinemann, który przepracował wiele lat w NASA, postanowił przeanalizować przyczynę powstawania tych kręgów. Być może przed obiektywem pojawiły się cząstki kurzu albo kropelki wilgoci? Sprawdził pokój, gdzie były robione zdjęcia, ale wyjaśnienia nie znalazł.

Wtedy profesor mający doświadczenie w pracy z najbardziej wyrafinowaną techniką, zbadał dokładnie aparat żony – ale też bez rezultatu. Mało tego: półprzeźroczyste sfery były też na zdjęciach zrobionych przez samego profesora. Zaintrygowany zaczął robić razem z żoną setki zdjęć – w najróżniejszych miejscach. Przeprowadził dziesiątki eksperymentów. Posługiwał się dwoma aparatami jednocześnie, ustawiał je na nieruchomych statywach, starannie kontrolował warunki wykonania zdjęć – brak cząstek pyłu, wilgoci, odblasków, stopień oświetlenia itp. Wkrótce zauważył, że sfery przemieszczają się z ogromną prędkością ok. 800 km/h.

Kolejne odkrycie polegało na tym, że przy wykorzystaniu zdublowanych aparatów fotograficznych albo dwóch oddzielnych, obejmujących ten sam obiekt pod różnymi kątami, sfery pojawiały się niezmiennie jedynie na jednym z dwóch ujęć. Stwarzało to wrażenie, że latająca kula sama wybiera, kiedy i przed którym aparatem chce się pojawić. Wówczas, na przekór swemu trzeźwemu zwykle stosunkowi do rzeczywistości, profesor Heinemann stwierdził, że ma do czynienia ze zjawiskiem jakiegoś paranormalnego umysłu. Tym bardziej, że wewnątrz niektórych kul dała się zauważyć złożona budowa warstwowa z jądrem i koncentrycznymi słojami.

No hay comentarios:

Publicar un comentario

Popularne posty