Jednym ze sposobów, w jaki Indianie korzystali z inspiracji
natury, była praktyka nazwana Vision Quest, czyli „wyprawa w poszukiwaniu wizji”.
Wojownicy, a wśród tamtych ludów każdy mężczyzna był wojownikiem, w ważnych
momentach życia wyruszali w odludne miejsca – w góry, na pustynię.
Na spotkanie z naturą.
Robili to w chwilach będących wyzwaniem, na przykład przed ważnym polowaniem, przed walką.
Wyruszając, stawiali światu (bogom? naturze?) pytanie, na które potrzebowali znaleźć
odpowiedź. Wytyczali sobie niewielką przestrzeń, której nie opuszczali przez kilka dni.
Podczas samotnego pobytu wystawieni byli na pewne trudy na przykład zimna bądź spiekoty, głodu i pragnienia.
Na realne niebezpieczeństwo. Czas płynął innym tempem, doświadczali odmiennych stanów
świadomości na skutek zmęczenia organizmu i powstrzymywania się od snu. Trwali w tym
przeżyciu otwierając się na to, co świat, którego nieodrodną częścią się czuli, będzie chciał im
powiedzieć.
I zwykle mówił; poprzez wizje, subtelne znaki, głosy zwierząt, dźwięki przyrody.
Wracali do swoich obozów wzmocnieni i pewni tego, co mają robić. Z jasnością odpowiedzi.
Jak współcześni mężczyźni naszego świata mogą czerpać z tej tradycji?