Szukaj tematu w zasobach archiwum

martes, 9 de enero de 2018

Jasnowidz zginął, wcześniej miał wizję

Jasnowidz zginął w katastrofie An-148. Wcześniej miał wizję. Ilja Stawski był znanym uralskim jasnowidzem. Mężczyzna zginął w katastrofie samolotu An-148, która miała miejsce pod Moskwą. Jego partnerka w rozmowie z rosyjskimi mediami przyznała, że Ilja przed śmiercią miał niepokojącą wizję.

W dniu katastrofy Ilja Stawski obchodził swoje 33. urodziny. Kilka dni wcześniej przyleciał do Moskwy, aby spędzić ten czas wspólnie ze swoją dziewczyną. Praca pokrzyżowała jednak plany i jasnowidz musiał udać się w podróż powrotną do Orska.

Dzień wcześniej w szklanej kuli zobaczył tajemniczą i niepokojącą wizję. - Widział w niej wielu funkcjonariuszy policji, którzy znajdowali się w terenie - mówiła jego partnerka, która zaznacza, że sama, przybywszy na miejsce, zastała taki obraz.

Kobieta podała także, że mężczyzna już źle się czuł na pokładzie samolotu. - Pisał, że maszyna jest pełna. Dodał, że nogi mu się nie mieszczą - dodała.

Katastrofa samolotu An-148. Samolot lecący z podmoskiewskiego Domodiedowa do Orska w obwodzie orenburskim, zniknął z radarów 4 minuty po starcie. Na pokładzie znajdowało się 65 pasażerów i 6 członków załogi. Wszyscy zginęli. Samolotem leciało dwóch obcokrajowców - obywatel Szwajcarii i Azerbejdżanu.

domingo, 7 de enero de 2018

O działaniu magii szamanów w sporcie

Australia - zespół przeklęty i zawód Cruyffa. Reprezentacja Australii.  Przez lata uchodzili za piłkarskie pustkowie, bo nawet nie prowincję. Piłka nożna nikogo w dalekiej Australii zdawała się nie interesować, rządził tam futbol australijski, czyli sport bardziej przypominający na oko rugby. Z czasem coś jednak drgnęło. Australijczycy lecą na mundial po raz czwarty z rzędu, a po raz piąty w swojej historii.

Dalekie podróże im nie straszne. Praktycznie na każdy wyjazdowy mecz Australijczycy muszą wybierać się na inny kontynent i wcale im to nie przeszkadza. Można powiedzieć, że sami tego chcieli. Teraz będą chcieli coś zdziałać na mundialu w Rosji. Australia to jedna z niewielu reprezentacji na świecie, która odbyła wędrówkę między konfederacjami. Popularnym Socceroos nie odpowiadało odgrywanie roli hegemona w Oceanii i lanie wszystkich małych państewek bez wyjątku, by w decydującym barażu o mundial zderzać się ze ścianą - czyli którąś z reprezentacji z Ameryki Południowej. Poprosili więc o przeniesienie, a Azjatycka Konfederacja Futbolu przyjęła ich z otwartymi ramionami. Patrząc jednak na zakończone niedawno eliminacje, wyszli na tym prawie tak samo, jakby nie zmieniali strefy.

Przez lata uważali się za przeklętą drużynę. Przed próbą awansu na mundial postanowili udać się do szamana. A że jeden z meczów grali w Afryce, okazja była przednia, by do współpracy namówić jednego z miejscowych czarowników. Jego urok miał pomóc Kangurom zakwalifikować się na mistrzostwa w RFN, w 1974 roku. Można było powiedzieć, że Australijczycy dokonali prawdziwego cudu, kwalifikując się na mundial do RFN. Aby tam się dostać musieli przejść przez całe eliminacyjne sito zorganizowane łącznie dla konfederacji Azji i Oceanii. Na mistrzostwa kwalifikowała się tylko jedna drużyna i była nią Australia. Tym samym sprawiając, że na turnieju finałowym zabrakło jakiejkolwiek drużyny z Azji.

Porywającego zespołu nie mieli, ale posiadali kibica, który robił furorę, gdzie tylko się pojawiał. Jim Scane ubrany od stóp do głów w zielono-złoty kostium rzucał się w oczy. Miał tam powypisywane nazwy wszystkich przeciwników. Jeśli Australia, któregoś pokonywała, przekreślał jego nazwę czerwonym markerem. W RFN jego idole byli jednak dostarczycielami punktów. Nie zdobyli ani jednej bramki, ugrali za to na otarcie łez remis z Chile. Wrażenie robił Adrian Alston - wysoki napastnik z Antypodów, który do złudzenia potrafił kopiować tak zwany "zwód Cruyffa" i w ten sposób oszukiwać rywali. Wiele to jego drużynie nie pomogło.

Okazało się, że szaman, który rzucił pomocny urok, nie otrzymał zapłaty. Ze złości zatem odwrócił zaklęcie tak, że Australijczycy nie zakwalifikowali się na mundial przez kolejne 30 lat. W 2004 roku John Safran, australijski dokumentalista telewizyjny, wybrał się do Afryki, aby znaleźć czarodzieja, przy okazji nakręcić o nim film i poprosić o zdjęcie klątwy. Szaman już jednak nie żył, ale filmowiec spotkał jego następcę. Ten obiecał zdjąć klątwę, a obaj mężczyźni udali do Zimbabwe, gdzie został rzucony poprzedni urok. Zaklęcie zostało zdjęte, a Australia w 2006 roku zdołała zakwalifikować i od tego czasu regularnie jeździ na mistrzostwa.

sábado, 6 de enero de 2018

Polacy odrzucają metody holistyczne

Ludzie w Polsce kojarzą nas z czarną magią albo oszustwem. Ludzie w Polsce odrzucają podejście holistycznego do zdrowia. Nic nie wiedzą. Uzdrowiciele duchowi tłumaczą swoją działalność. Od kilku dni stycznia 2018  r. głośno jest o tym stowarzyszeniu. Wszystko za sprawą spotkania z przedstawicielką Ministerstwa Zdrowia i rozmowy o możliwości wprowadzenia uzdrowicieli duchowych do szpitali. Resort ministra Radziwiłła co prawda szybko odciął się od tego, ale internet i tak zaraz znalazł używanie. Polskie Stowarzyszenie Uzdrowicieli Duchowych od paru dni jest na celowniku. – Zaraz zaczęło się, że jesteśmy egzorcystami, że nasze uzdrawianie jest niebezpieczne – reaguje jego prezes. Ale z rozgłosu, który się wokół niego zrobił, jest mocno zadowolony.

Antoni Przechrzta prezes stowarzyszenia bez wątpienia ma swój wielki czas. Co chwila czyta w mediach o swoim stowarzyszeniu, widzi relacje w telewizji, dzwonią dziennikarze. Spotkanie z wiceminister zdrowia Józefą Szczurek Żelazko odbyło się 3 lipca, więc tym bardziej jest zdumiony obecnym rozgłosem. Są wreszcie bezlitosne komentarze internautów. Również je czyta, jest ich mocno świadomy, uważa iż pokazuje to, że masy ludzi nie mają najmniejszego wyobrażenia, na czym polega uzdrawianie. 

– Jestem zadowolony, że tak to poszło – przyznaje w rozmowie z naTemat. Zaczyna sam, nawet nie zdążę zadać pytania. I natychmiast mówi, że jedyny rzeczowy artykuł o uzdrowicielach duchowych znalazł tylko w Onecie Warszawa. – Reszta to emocje. Wczoraj w telewizji usłyszałem, że na pewno chcemy wyrwać kasę. Że jesteśmy niebezpieczni. Zaraz się zaczęło, że jesteśmy egzorcystami. Ludzie kojarzą nas z czarną magią, że jesteśmy oszustami. A my jesteśmy normalnymi terapeutami, podobnie jak masażyści, tylko że nie dotykamy. Opieramy się na badaniach naukowych! – to jego wstęp.

"W Ministerstwie nie ma nikogo, kto by się na tym znał". Później trudno wpaść mu w słowo. Proponuje przesłanie badań naukowych, podpiera się datami, danymi. Mówi, że przez lata rozmawiał może z setką polskich polityków, w tym premierów, wicepremierów, posłów, szefów komisji sejmowych..., których chciał zainteresować uzdrawianiem duchowym. Wiosną spotkał się z przedstawicielką Ministerstwa Zdrowia i znów się nie udało. W oficjalnym komunikacie resort stwierdził, że temat rozmowy nie był wcześniej ustalony, pojawiły się nawet komentarze, że resort się "wstydził".

Popularne posty