Szukaj tematu w zasobach archiwum

jueves, 5 de junio de 2014

Fenomen jasnowidzenia

Fenomen jasnowidzenia. Niezwykłe zjawiska. Tajemnice parapsychologii. Wszyscy znają nazwisko „śpiącego proroka” Edgara Cayce’a czy tropiciela przestępców Gerarda Croiseta. Ale pośród najznakomitszych współczesnych jasnowidzów znajdują się również Polacy.

Jednym z nich był Stefan Ossowiecki (1877–1944). Z wykształcenia inżynier technologii, zasłynął jednak w międzywojennej Europie jako fenomen parapsychiczny. Niezwykłe uzdolnienia ujawniły się u niego, kiedy miał czternaście lat, ale dar jasnowidza dał o sobie znać dopiero w wieku dojrzałym.

Jego talent wzbudzał zainteresowanie wielu wybitnych uczonych europejskich, a on sam brylował również na warszawskich salonach – podczas organizowanych przez niego seansów spotkać można było takie znakomitości okresu międzywojennego jak Karol Szymanowski, Ignacy Jan Paderewski czy Józef Piłsudski. Znany z zainteresowania parapsychologią marszałek podarował nawet jasnowidzowi swoją fotografię z dedykacją: „Panu Stefanowi Ossowieckiemu na pamiątkę naszych rozmów, w zrozumieniu tego, czego nie ma, a co jest”.

Wystarczy rękawiczka lub zdjęcie. Jednak jasnowidz nie ograniczał się tylko do popisów podczas zabaw towarzyskich. Bardzo interesujący jest przypadek odnalezienia przez Ossowieckiego ciała zaginionej córeczki pewnego niemieckiego przemysłowca. Jedynie na podstawie należącej do dziecka rękawiczki stwierdził, że dziewczynka została zgwałcona i zamordowana. Co więcej, poinformował, że zwłoki ukryto na trasie Berlin – Monachium, siedem kilometrów za rogatkami Berlina, po lewej stronie szosy, obok dużego drzewa. Te zdumiewająco precyzyjne ustalenia okazały się zgodne z rzeczywistością. Jakby tego wszystkiego było mało, Ossowiecki wskazał niemieckiej policji fotografię mordercy w przedstawionym mu rejestrze przestępców. Kiedy po wybuchu wojny nieszczęśliwy ojciec przyjechał do Warszawy już nie jako przemysłowiec, lecz pułkownik Wermachtu, miał przy sobie wystawione przez samego Hitlera pismo zapewniające polskiemu inżynierowi nietykalność ze strony armii niemieckiej. Nie uchroniło to jednak jasnowidza od śmierci podczas Powstania Warszawskiego.

Odczyt jasnowidzeniem z fotografii

Podobny rozgłos zyskał ksiądz Czesław Klimuszko, znany także pod zakonnym imieniem Andrzej (1905–1980). Był on franciszkaninem i zielarzem – oraz niezaprzeczalnym samorodnym talentem w dziedzinie postrzegania pozazmysłowego. Niezwykłe zdolności pojawiły się u niego w efekcie pobicia przez hitlerowców w 1940 roku.

Na podstawie samej tylko fotografii ojciec Andrzej potrafił udzielić wielu szczegółowych informacji na temat zaginionej osoby. Jego wizje okazały się niezwykle trafne w głośnej sprawie porwania i zabójstwa włoskiego premiera Aldo Moro. Pomógł również w odnalezieniu zwłok uprowadzonego w 1957 roku piętnastoletniego Bohdana Piaseckiego, syna Bolesława Piaseckiego – założyciela PAX-u. Opisy pomieszczenia, w którym znajdowało się ciało chłopca, a także sposobu, w jaki zadano mu śmierć, okazały się zadziwiająco trafne. Tożsamości sprawców nie potrafił jednak ksiądz Czesław Klimuszko rozszyfrować, twierdząc, że sprawa jest tak nagłośniona i tyle osób intensywnie nad nią myśli, iż zakłóca mu to odbiór informacji.

Jasnowidz z Człuchowa. Prawdopodobnie wszyscy w Polsce znają nazwisko Krzysztofa Jackowskiego (ur. 1963). Przez pewien czas był niezwykle popularny w mediach, występował w wielu programach telewizyjnych, pisała o nim prasa, był bohaterem filmu dokumentalnego wyprodukowanego przez Polsat.
Doczekał się nawet książki na swój temat (Edmund Szczesiak Jasnowidz z Człuchowa. Moje Tajemnice). Z jego usług korzystały podobno tak znane osobistości jak Lech Wałęsa, Andrzej Lepper czy Andrzej Gołota. Ale interesuje on nas tutaj bardziej z powodu regularnej, oficjalnie przez policję potwierdzanej współpracy w rozwiązywaniu spraw kryminalnych. I to nie tylko na terenie Polski. Za pomoc w odnalezieniu szczątków ofiary morderstwa w Toronto Krzysztof Jackowski dostał nawet odznaczenie królewskiej policji kanadyjskiej.

W Polsce zasłynął między innymi przy okazji sprawy zaginięcia trzech przedsiębiorców z Suwałk, którzy przepadli bez wieści w obwodzie kaliningradzkim, gdzie mieli przeprowadzać transakcję związaną z kupnem drewna. W latach dziewięćdziesiątych było o tym głośno, a policja nie potrafiła odnaleźć żadnego śladu zaginionych. Na podstawie fotografii najstarszego z nich, jasnowidz z Człuchowa oznajmił jego rodzinie, że mężczyźni padli ofiarą oszustwa. Co więcej, zostali brutalnie zamordowani. Wszystkich trzech ujrzał z przeciętymi szyjami, leżących gdzieś w lesie w pobliżu niewielkiej wsi. Niestety, makabryczna wizja okazała się zgodna z rzeczywistością. Wkrótce potem w okolicy wsi Temkino odnaleziono ukryte w lesie zwłoki polskich przedsiębiorców. Ciała pozbawione były głów. Organizatorem zbrodni okazał się mężczyzna, z którym prowadzili interes.

Zdumiewająca trafność tej wizji mogłaby się wydawać po prostu dziełem przypadku, gdyby nie kolejne sprawy potwierdzające niezwykły dar Krzysztofa Jackowskiego. Od tych zwyczajnych, jak odnalezienie skradzionego samochodu czy ustalenie sprawców włamania, do najcięższych zbrodni, które odbiły się głośnym echem w całym kraju.

W odbiorze pozazmysłowym informacje przychodzą w formie wizji, obrazów, odczuć, emocji,  myśli, również w formie innych wrażeń

Wizje muszą pojawić się same. Podobnie jak kiedyś ks. Klimuszko, tak i Jackowski uważa, że jasnowidz nie powinien zbyt dużo wiedzieć o poszukiwanej osobie. Paradoksalnie, im więcej zna szczegółów, tym mniej wyrazista staje się wizja. Wkracza sugestia, umysł zaczyna kalkulować, a to ogranicza. Wystarczy zatem imię zaginionego, nazwisko, wiek, lub data urodzenia, data zaginięcia oraz miejscowość pobytu, lub gdzie ostatnio był widziany, gdzie przebywał.

Niewskazane jest również wywoływanie wizji na siłę, ani pod wpływem emocji, czy pod wpływem przymusu ze strony innych (co często jest trudne). Tego typu działanie oznacza zbyt drastyczną ingerencję świadomego umysłu w coś intuicyjnego, w coś, co nie poddaje się logice.

Po „nastrojeniu się” na odpowiednie fale, jasnowidz czeka więc spokojnie, aż wrażenia pojawią się same – próbuje się wtedy maksymalnie rozluźnić (ks. Klimuszko wypijał filiżankę kawy lub kieliszek koniaku, Jackowski zapala papierosa), siedzi na kanapie, słuchając muzyki, albo po prostu zmywa naczynia. Postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że zapomniał o sprawie, ale on wciąż jest w stanie gotowości. Czeka na odbiór. Wizja tylko wtedy jest prawdziwa, kiedy pojawia się niemal samoistnie.

Niemal samoistnie – ponieważ całkowicie spontaniczne wizje zdarzają się niezwykle rzadko. Najczęściej potrzebny jest jakiś bodziec. Tego rodzaju bodźców dostarczają jasnowidzącym nie tylko fotografie, lecz również należące do poszukiwanych osób przedmioty. Na tym właśnie polega psychometria.

Wystarczy zwykły przedmiot, jak długopis, portfel czy grzebień. Nic wielkiego czy szczególnie ważnego. Chodzi o to, że na każdym z tych przedmiotów pozostawiony jest energetyczny ślad właściciela, pozwalający „namierzyć” go poprzez czas i przestrzeń, a nawet poza granicami biologicznej śmierci. Pełni rolę przewodnika po labiryntach nieznanych nam wymiarów.

Bez takiego punktu zaczepienia niemożliwością byłoby dla jasnowidza nawiązanie kontaktu z zupełnie obcą mu osobą w przestrzeni wypełnionej milionami bytów. Musi tę osobę poczuć, wyodrębnić i dać jej się poprowadzić do miejsca, które potem stara się opisać lub naszkicować na kartce. Co ciekawe, często zdarza się, że rysunek bardzo wiernie oddaje topografię rzeczywistego miejsca zbrodni czy ukrycia zwłok, ale wygląda, jakby oglądało się go w lustrze. Zjawisko to w parapsychologii nazywane jest efektem zwierciadlanym.

Wielu jasnowidzów wierzy, że przy wizjach pomagają im osoby nieżyjące, ich energia. Według nich umarli pragną ulżyć cierpieniu rodzin, które nie wiedzą, co się z nimi stało – dlatego za pośrednictwem jasnowidza starają się wysyłać informacje o swoim losie. Są przekonani, że ludzka energia nie zanika po śmierci, a ich dar polega „tylko” na odpowiednim dostrojeniu się do tej energii.

Ale zdarza się również, że to sami mordercy zwracają na siebie uwagę jasnowidza. Ktoś, kto wciąż myśli o popełnionej przez siebie zbrodni i odczuwa nieustanny strach przed karą, wysyła tak silne parapsychiczne sygnały, jak gdyby krzyczał. W taki sposób „krzyczeli” dwaj młodzi mężczyźni z Zielonej Góry, którzy zgwałcili i brutalnie zamordowali dwudziestojednoletnią kobietę z Krosna Odrzańskiego. Jak się później okazało, jeden z nich mieszkał w pobliżu komisariatu policji. Widok tego budynku musiał codziennie podsycać w nim strach przed zatrzymaniem. Morderca był jak nadajnik wysyłający sygnały w przestrzenie, do których dostęp miewają jedynie osoby o zdolnościach paranormalnych.

Moc poza kontrolą. Każdy jasnowidz ma jakiś swój sposób czy też mały rytuał, ułatwiający nastawienie się na odpowiednie „fale”. Fotografię lub przedmiot związany z poszukiwaną osobą Krzysztof Jackowski często podnosi na wysokość czoła. To właśnie czoło jest – jego zdaniem – miejscem, dzięki któremu doznaje swoich wizji. Tam znajduje się jego „wewnętrzne” oko. Kiedy jasnowidz zaczyna odczuwać silne mrowienie w głowie, oznacza to, że wizja nadchodzi. Wtedy jego umysł jest czysty, uwalnia się od wszelkich myśli, jak gdyby przygotowując scenę dla mających pojawić się obrazów. Chociaż słowo „obraz” nie jest w tym przypadku precyzyjne. Jak zapewnia jasnowidz z Człuchowa, nie jest to coś w rodzaju filmu oglądanego klatka po klatce, lecz tylko odczucie pewnych sytuacji. Wrażenie, którego nie można przekazać za pomocą języka.

Mimo tych wszystkich spektakularnych sukcesów, jasnowidze nie są nieomylni i nawet się za takich nie uważają. Trafiają się również wizje fałszywe, niezgodne z rzeczywistością. Zdaniem parapsychologów pomyłki są nieuniknione. Żaden jasnowidz nie może pochwalić się stuprocentową skutecznością. Podświadomość jest zjawiskiem tak złożonym, tak chaotycznym, niezbadanym, że najmniejszy drobiazg potrafi zakłócić czystość wizji.

Ojciec Klimuszko twierdził, że nawet pogoda za oknem może mieć wpływ na jakość wizji. Parapsychologia funkcjonuje na nieznanych nam jeszcze prawach. Jest nieobliczalna i wymyka się wszelkim próbom systematyzacji. Na tym bodaj polega jej największa tajemnica. Nigdy nie wiemy, kiedy i z jakiego powodu pojawią się owe przebłyski pozwalające na wniknięcie w głębsze warstwy rzeczywistości. Może taka jest właśnie natura tej sfery – kapryśna i niejednoznaczna? I może dlatego jasnowidze nigdy nie są w stanie jej kontrolować, przez co traktowani bywają tak odmiennie: czasami jako prorocy albo fenomeny, z którymi współpracuje nawet policja, a czasami jako szarlatani i nieszkodliwi dziwacy.

Źródło: http://www.4wymiar.pl/ autor : Jewgienij T. Olejniczak; Autor publikacji korzystał m.in. z: Jenny Randles, Peter Hough Niezwykli detektywi. Wykorzystanie zdolności nadprzyrodzonych w wykrywaniu zbrodni, Edmund Szczesiak Jasnowidz z Człuchowa. Moje Tajemnice, 4wymiar.pl, link do artykułu: http://www.4wymiar.pl/niezwykle-zjawiska/303-fenomen-jasnowidzenia.html?showall=&limitstart=

No hay comentarios:

Publicar un comentario

Popularne posty