Jak zwierzęta używają ziół. Ziołolecznictwo to nie jest ludzki wynalazek. Stosują je różne gatunki zwierząt – małpy, słonie, a nawet owady. Człowiek zaś nauczył się je podpatrywać.
Neandertalczycy najczęściej są przedstawiani jako duzi, silnie umięśnieni i jedzący niemal wyłącznie mięso ludzie. O ile ich kulturystyczna postura nie budzi raczej wątpliwości, o tyle najnowsze badania hiszpańskich i brytyjskich naukowców rzucają trochę światła na dietę naszych kuzynów.
Uczeni przeanalizowali bardzo dokładnie kamień pochodzący z zębów neandertalczyków i doszli do wniosku, że jedli oni chętnie m.in. warzywa i orzechy. A przynajmniej tak robili mieszkańcy jaskini El Sidron na północy Hiszpanii, gdzie w 1994 r. odkryto fragmenty szkieletów 13 przedstawicieli gatunku Homo neanderthalensis pochodzących sprzed ok. 50 tys. lat (ostatni neandertalczycy zniknęli z terenów Europy mniej więcej 25 tys. lat później). Dzięki precyzyjnym metodom analitycznym udało się zidentyfikować gatunki roślin, które smakowały ludziom z El Sidron. Znalazły się wśród nich rośliny o bardzo małej wartości odżywczej i gorzkim smaku (że go rozpoznawali, tak jak my, wiemy dzięki zidentyfikowaniu w DNA neandertalczyków genu odpowiadającego m.in. za tę zdolność) – krwawnik pospolity oraz rumianek. A więc te, które mają, znane od bardzo dawna i naszemu gatunkowi, właściwości lecznicze – przeciwzapalne, przeciwkrwotoczne, bakteriobójcze, przeciwskurczowe, przeciwalergiczne oraz pobudzające wydzielanie soków trawiennych i żółci.
Dr Stephen Buckley z University of York, współautor badań zębów z El Sidron, uważa to za dowód świadomego stosowania ziół w celach leczniczych. Wypowiedź tę podchwyciły szybko media, m.in. znany tygodnik popularnonaukowy „New Scientist”, który pisał niedawno: „Neandertalczycy posiadali wiedzę ziołoleczniczą”. Nasi kuzyni byli niewątpliwie inteligentnymi istotami, ale czy na pewno umiejętność wykorzystywania roślin do samoleczenia jest cechą unikatową w świecie zwierząt? Przyjrzenie się w tej kwestii innym gatunkom, o nieporównanie mniejszych zdolnościach poznawczych, prowadzi do zaskakujących wniosków.
Przykład domowych kotów. Większość mruczków uwielbia zajadać się wszelkiego rodzaju roślinkami. Choć są to zwierzęta całkowicie mięsożerne, to zielone listki pomagają im w utrzymaniu higieny układu pokarmowego. Czasami również dostarczają do organizmu pewnych minerałów. Wychodzące koty raczą się trawą, koty niewychodzące natomiast potrafią podgryzać rośliny doniczkowe, bukiety, czy kuchenne zioła.
Dlaczego kot podgryza rośliny? Podjadanie roślin jest zakorzenione w kociej naturze. Można powiedzieć, że to ziołolecznictwo w kocim wykonaniu. Trawa pobudza koci układ trawienny. Pozwala pozbyć się wielu niepożądanych elementów znajdujących się w ich surowej diecie, ale także kłaczków tworzących się w wyniku pielęgnacji futerka.
W przypadku kotów domowych akt ten może oznaczać zatem naturalną chęć oczyszczenia organizmu, ale także być sygnałem dla opiekuna. Czy dieta naszego mruczka jest pełnowartościowa? Trawa zawiera śladowe ilości witamin A i D, a także niacyny. Posiada również chlorofil, kwas foliowy oraz białko – być może kot odczuwa brak tych składników i pragnie je uzupełnić poprzez skubanie domowych roślin? A może kot podgryza zielsko z nudy?
Należy jednak pamiętać, że o ile kot ma podgryzanie roślin we krwi, to nie każde rośliny są dla niego bezpieczne. Ograniczony wybór zieleninki, jaki mają koty domowe, może prowadzić do tego, że kot skusi się na coś, co zdecydowanie mu nie służy. Jedną z takich roślin jest mięta. Należy wiedzieć, że tak jak u ludzi tak i u zwierząt nie wszystkie rośliny służą zdrowiu.
Wiele ziół w naszym domu nie tylko nie stanowi dla kota zagrożenia, a wręcz przeciwnie – są dla niego zdrowe. Bazylia, melisa, kolendra siewna, tymianek, rozmaryn, pietruszka, koperek ogrodowy, no i oczywiście kocimiętka to rośliny, które mają pozytywne działanie. Do tego grona nie należy jednak mięta. Mięta zawiera salicylan i dla kota ta substancja stanowi bowiem niemałe zagrożenie. Pamiętaj. Nie myl mięty z kocimiętką. Rodzina mięty jest niezwykle rozległa.
Niektóre koty lubią zapach mięty i reagują na nią podobnie jak na kocimiętkę. Wyczuwają w niej bowiem pochodne nepetalaktonu – znajdującego się w dużej ilości w kocimiętce. Kocimiętka w przeciwieństwie do mięty nie zawiera jednak salicylanu – substancji toksycznej. Reakcja na każde z tych ziół jest indywidualna dla każdego mruczka. Wrażliwość na te substancje chemiczne potrafi być bardzo zróżnicowana i jest to kwestia genetyczna.
Koty unikające zapachu mięty posiadają pewnego rodzaju przewagę ewolucyjną – instynkt chroni je przed trucizną. Nie każdy kot ma ją jednak rozwiniętą w równym stopniu, dlatego jako opiekunowie powinniśmy chronić je przed potencjalnymi zagrożeniami, takimi jak mięta.
Kocimiętka to rodzaj zioła bezpiecznego dla kotów. Nie można go przedawkować i nie stanowi żadnego zagrożenia dla zwierzaka. Wręcz przeciwnie – poprzez wywoływanie łagodnej euforii może pomóc mu w zwalczaniu niepokoju, stresu, strachu oraz bólu.
Małpie leki
Jednym z pierwszych naukowców, który poważnie przyjrzał się sposobom radzenia sobie zwierząt z chorobami, był prof. Richard Wrangham, słynny brytyjski badacz życia szympansów z Harvard University. Wraz z innym uczonym, prof. Eloyem Rodriguezem z Cornell University, wprowadził on do nauki pojęcie zoopharmacognosy (zoofarmakognozji) – czyli zwierzęcej („zoo”) wiedzy („gnosy”) na temat leków („pharmaco”). Chodziło o mniej lub bardziej intencjonalne stosowanie przez różne zwierzęta roślin w celu pozbycia się pasożytów i łagodzenia nieprzyjemnych objawów chorób.
Wrangham pierwsze obserwacje na ten temat poczynił wśród żyjących dziko szympansów. W swojej książce „Demoniczne samce” (PIW, 1999 r.) pisał: „Matka jest spokojna, widząc, że jej córka jest szczęśliwa, lecz sama nie czuje się dobrze. Ma biegunkę. Spostrzega znajomy krzew, lecznicze zioło na przypadłości żołądka. Rusza, aby do niego dotrzeć, ściąga w dół końce gałęzi i spędza kilka nieprzyjemnych minut, żując zielony rdzeń. Sok jest wstrętnie gorzki, normalnie by czegoś takiego nawet nie tknęła, teraz jednak zmusza się do połknięcia lekarstwa. Wkrótce poczuje się lepiej”.
Badania wykazały, że szympansy (i to obydwa gatunki – zwyczajne oraz bonobo), jak również goryle wykorzystują w celach leczniczych różne rośliny. Jedną z nich z pewnością jest Vernonia amygdalina, działająca zabójczo na pasożytujące w przewodzie pokarmowym nicienie. Kolejny przykład to kora Gongronema latifolium, po którą, od czasu do czasu, sięgają szympansy z Gwinei Bissau – po to, by pozbyć się kolki, bólów brzucha oraz objawów spowodowanych przez pasożyty przewodu pokarmowego.
Na to, że małpy przejawiają zaskakujące umiejętności samoleczenia, wskazują również obserwacje przeprowadzone wśród zwierząt żyjących w niewoli. W 1987 r. dwóch amerykańskich naukowców opisało na łamach periodyku „Human Evolution” samicę kapucynki czubatej, która wpadła na pomysł, by za pomocą kijka nakładać na rany bardzo słodki syrop kukurydziany. Nie tylko jednak małpy wykazują się leczniczą pomysłowością. Naukowcy wymieniają wiele gatunków zwierząt, które stosują różne metody samoleczenia – niektóre z nich tak ewolucyjnie odległe od nas, w dodatku obdarzone o wiele mniej skomplikowanym systemem nerwowym, jak gąsienice ciem (patrz ramka).
Recepta jeżozwierza
Zjawisko zoofarmakognozji, choć robi spore wrażenie (medycyna wydawała się bowiem wynalazkiem człowieka), dla ewolucjonistów nie jest raczej zaskakujące. Wyścig pomiędzy pasożytami a ich ofiarami trwa od zamierzchłych czasów historii życia na Ziemi. Najprawdopodobniej jego rezultatem jest powstanie podziału na płcie (chodzi o mieszanie genów, dzięki czemu potomstwo ma bardziej unikatowy system obronny) i wszystkich związanych z tym konsekwencji. Rośliny zaś na skutek tego wyścigu zaczęły wytwarzać różne substancje mające chronić je przed pasożytami lub konsumentami. Zatem jedynie kwestią czasu było to, kiedy zwierzęta „odkryją” przez przypadek lecznicze właściwości roślinnych substancji i wykorzystają do własnych celów.
Co ciekawe, ludzie część swojej wiedzy medycznej zapewne przejęli właśnie od zwierząt. Prof. Michael Huffman z Kyoto University przytacza w jednej ze swoich publikacji historię opowiedzianą mu przez członka ludu Tongwe żyjącego w Tanzanii. Nauczył się on leczyć krwawe biegunki dzięki… jeżozwierzom. Otóż pewnego razu podczas polowania mężczyzna ten zabił samicę, która miała młode. Zabrał je więc do wioski, ale okazało się, że cierpiały na krwawą biegunkę. Pewnego dnia jeden z chorych jeżozwierzy wymknął się z klatki, a ów myśliwy podążył za nim. I zobaczył, jak wygrzebuje i połyka korzenie jednej z afrykańskich roślin motylkowatych, dzięki czemu biegunka szybko minęła. Wcześniej ludzie Tongwe omijali tę roślinę, gdyż znali wyłącznie jej złe skutki. Ale teraz okazało się, że jej małe ilości mogą leczyć krwawe biegunki. Ludzie Tongwe zaczęli też stosować inne zioło na rozstrój żołądka, podpatrzywszy to u słoni.
Być może więc początki ludzkiej medycyny opierały się nie na oryginalnych wynalazkach gatunku Homo sapiens, ale na podpatrywaniu zwierząt.
Lecznicza lista przebojów
• Żyrafy w Afryce Południowej, słonie, szympansy, papugi, goryle i nosorożce połykają ziemię z kopców termitów zawierającą glinę. A postępują tak, gdy cierpią na rozstrój żołądka. Badania wykazały, że glina ma właściwości absorbujące – pochłania bakteryjne i roślinne toksyny. Zawiera również minerał kaolinit, wykorzystywany w przemyśle farmaceutycznym jako składnik leków przeciwko biegunce.
• Białe sifaki (gatunek małpiatek z Madagaskaru) jedzą liście i korę figowców i tamaryndowców na kilka tygodni przed urodzeniem potomka. Małe dawki zawartych w nich tanin stymulują produkcję mleka oraz zabijają pasożyty przewodu pokarmowego. U sifaków praktykujących tego typu zachowania zaobserwowano mniej poronień.
• Gąsienice amerykańskiej ćmy Grammia geneura atakowane są przez pasożytnicze owady z rzędu błonkówek, które składają w nich jaja. Wykluwające się larwy zjadają żywcem gąsienice. Ale w 2005 r. entomologowie z University of Arizona zaobserwowali, że Grammia geneura nauczyły się zjadać liście pewnych roślin, niemających dla nich odżywczej wartości, za to zawierających substancje (alkaloidy) zabójcze dla muszych larw.
• Pawiany czakma z Afryki Południowej od czasu do czasu zjadają małe ilości roślin z rodziny wilczomleczowatych. Mają one właściwości stymulujące, więc być może dla małp stanowią odpowiednik pobudzającego espresso lub energetyzujących napojów.
• Słonie afrykańskie, a dokładnie słonice, pod koniec trwającej aż dwa lata ciąży (noworodek waży ok. 100 kg) sięgają po liście roślin z rodziny ogórecznikowatych. Prawdopodobnie ułatwiają one przyjście na świat słoniątka. W Kenii ciężarne kobiety używają bowiem wywaru z kory lub zielonych części ogórecznikowatych, by wywołać poród albo, gdy nie chcą rodzić i zrobią to odpowiednio wcześnie, poronienie.
• Kapucynki oliwkowe żyjące w lasach deszczowych Wenezueli znalazły sposób odganiania od siebie komarów. W tym celu łapią wije z gatunku Orthoporus dorsovittatus i nacierają nimi sierść. Stawonogi te produkują związki organiczne (benzochinony) mające właściwości odstraszające owady.
• Szympansy żyjące w lasach Tanzanii połykają całe liście rośliny z gatunku Aspilia africana. Podrażniają one żołądek, co prowadzi do biegunki. Dzięki niej nasi małpi kuzyni pozbywają się pasożytniczych robaków z przewodu pokarmowego.
• Nowik ciemnostopy, czyli gryzoń z rodziny chomikowatych występujący w Ameryce Północnej, znalazł sposób na pozbywanie się ze swoich gniazd pcheł, kleszczy i roztoczy. W 2002 r. naukowcy z Vassar College wykazali, że owe małe ssaki używają w tym celu liści laurowych, które zwilżają, by uwolnić odkażające substancje zawarte w roślinie.
• Europejskie szpaki zwyczajne w celu pozbycia się pasożytów żyjących w ich piórach, przede wszystkim wszy i roztoczy, łapią i rozgniatają mrówki. Następnie intensywnie wycierają się o nie. Ma to na celu wtarcie w pióra kwasu mrówkowego posiadającego silne właściwości owado-, grzybo- i bakteriobójcze. Substancja ta działa również odstraszająco na owady. Podobną sztuczkę stosują również inne gatunki ptaków, wiewiórki, koty i małpy.
Na podstawie magazynu „Cosmos” (01/2011)
Polityka 51-52.2012 (2888) z dnia 19.12.2012; Nauka; s. 108
Oryginalny tytuł tekstu: "Medycyna braci mniejszych"
Tekst: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1533699,1,jak-zwierzeta-uzywaja-ziol.read?utm_source=facebook.com&utm_medium=web&utm_campaign=1B03_1020_klasykizwierzetaziola_202010&fbclid=IwAR33yC0yKLr-UsGVf_7Y31z3tIHlHZnzNi5rq63rXEMP21HETCoCmrJp2HY
No hay comentarios:
Publicar un comentario