Pieprz swój plan na dziś. Pieprz to, co mówią, lub myślą inni. Pieprz to! I pieprzyć to! Chociaż raz pokaż swoim problemom wyprostowany palec, a efekty Cię zadziwią!!! I niech wydarzy się coś niesamowitego. Bo relaks to nic innego, jak słowo na "p"...
Poluzuj tam, gdzie Cię ciśnie... Powiedz sobie głośno! Pieprzyć to! Pokaż swoim problemom wyprostowany palec, a efekty Cię zadziwią! Oto filozofia życia, filozofia środkowego palca, na współczesne czasy!
Czujesz się nieszczęśliwy? Jesteś przygnębiona? Dręczą Ciebie złe wspomnienia? Jakaś trudna historia, czy przykre doświadczenia? Zwyczajnie pieprz to!
Coś idzie nie po Twojej myśli? Pieprz to! Miej to w nosie, w dupie! Zwyczajnie pieprz!
Właściwie mógłbyś się przejąć, ale... po co? Po co dzielić włos na cztery? Po co analizować, roztrząsać, rozdrabniać, czy wałkować problem? Pieprz to wszystko! Czy nie lepiej jest to pieprzyć? Olać? Mieć sprawy w dupie?
Jesteś zły, sfrustrowany, przygnębiony, zestresowany, czy zazdrosny? Zastosuj "tumiwisizm praktyczny", albo "miejtowdupie" i zacznij wreszcie to ... pieprzyć!
Filozofia "Pieprz to", czy filozofia "Miej to w dupie", albo filozofia ,,Olej to" odkrywa przed Tobą wspaniałą drogę, prowadzącą na skróty do wewnętrznej wolności i dystansu do życia. Filozofia "Pieprz to" zawiera ukrytą sugestię, że rzeczy nie są aż tak istotne, za jakie je uważasz.
Często źródłem Twoich problemów jest zbyt poważne traktowanie spraw, zadań, ludzi, czy świata. Im bardziej Ci zależy, na sprawie, tym bardziej tym się stresujesz, masz większe obawy. To przekleństwo rodem z Zachodu, czy kapitalizmu.
Filozofia ,,Pieprz to" stanowi klucz, sumę wszystkiego, co najlepsze w mądrości Wschodu. Ta filozofia bawi, inspiruje i pozwala inaczej spojrzeć na życie. Z dystansu, z drugiej strony. Tak więc. Żyj dniem dzisiejszym! Wyluzuj. Zdystansuj się. Pieprz to... w praktyce!
,,Pieprzyć" to znaczy odpuścić sprawy, mieć je w dupie, olać. A więc. Jeśli gnębi Ciebie duży problem? Pieprz to i odpuść sobie rzeczy, które sprawiają Ci ból. Które Cię niepokoją, martwią. Pieprz ludzi, którzy Cię krytykują! Pieprz to i podążaj za marzeniami, bez względu na to, co myślą inni. Pieprz to co myślą inni. Bądź raz egoistą! Masz prawo do szczęśliwego życia! Masz prawo do własnego myślenia! Na tym właśnie polega filozofia "Pieprz to". Prawdę można czasem znaleźć w najmniej spodziewanym miejscu.
Dla wszystkich tych, którzy pieprzą, rada, ćwiczenie, by znaleźli taki dzień, którego danego, jednego dnia poćwiczyli sobie olewanie, i tak:
Nie przeklinaj — po prostu to pieprz!
Pieprz chęć naprawiania świata!
Pieprz samokontrolę i dyscyplinę!
Pieprz plany i cele jakie narzucają Ci ludzie!
Pieprz niedowartościowanego szefa, zakompleksionych kolegów z pracy, toksyczną pracę, w której się męczysz, lub w której Cię męczą!
Pieprz swoje problemy, choroby, dietę, jedzenie!
Pieprz zdanie innych na Twój temat!
Pieprz swój związek, jeśli jest nieudany!
Powiedz "pieprzę to" i bądź egoistą! Nic nie musisz!
Pieprz wydarzenia, sprawy, fałszywych ludzi, plotki, i to co przynosi napięcia!
Pieprz zdanie innych na Twój temat!
Pieprz swoją pracę, samokontrolę, lęk i dyscyplinę, pieniądze, plany i cele, pieprz swoje problemy!
Pieprz swój kraj, chęć naprawiania świata, politykę, pogodę, zmianę klimatu, pieprz poszukiwanie!
Pieprz bycie spokojną, potulną osobą, pieprz to wszystko i bądź egoistą!
Pieprz polityków, księży, naprawiaczy świata, choć raz się zbuntuj, bądź na przekór!
Poćwicz sobie to wszystko jednego dnia to olewanie, pieprzenie, czyli odpuszczanie spraw. Nazwij ten dzień, dniem dziś pieprzę to! I możesz przy tym zostać już zawsze, albo pieprzyć to, olać sprawę!
Jeśli coś Ci się nie podoba, nie musisz tego robić! I tak jest już po herbacie, przecież wszystkich nie dasz rady uszczęśliwić, więc… pieprz to! - John Lennon.
... Koniec użerania się ze wszystkim i wszystkimi! Koniec wysłuchiwania, co powinieneś robić! Powiedz: "Pieprzę to!" i od razu poczujesz się lepiej. A to dopiero pierwszy krok do wielkiej zmiany w Twoim życiu. Oto zbliża się rozwiązanie ostateczne. Masz odwagę zrobić ten krok? Czy Twoja frustracja osiągnęła już poziom krytyczny i obawiasz się, że jak tak dalej pójdzie, możesz zrobić coś wysoce nieobliczalnego?
Jeśli jesteś zestresowany, spięty, niespokojny i cierpisz na manię nieustannego kontrolowania — potrzeba Ci solidnego kopa — powiedz: "Pieprzę to!". Bez skrupułów, wbrew terminom i oczekiwaniom innych rozsiądź się wygodnie w fotelu. Zapomnij o wszystkim, czego nauczono Cię o życiu i o tym, kim jesteś lub powinieneś być, a od razu dostrzeżesz swoją wyjątkowość. Rozkoszuj się tą niezwykłą filozofią spokoju, relaksu i poczucia prawdziwej wolności. Znajdź dla siebie taki dzień, w którym będziesz wszystko i wszystkich pieprzył! Dzięki temu uświadomisz sobie, że wszystkie sprawy, którymi się tak przejmowałeś, to zwykłe błahostki. Powiedz więc swoim problemom i obawom: "Pieprzę was!".
Mówiąc: "Pieprzę to", uwalniasz się od czegoś, co zazwyczaj sprawia Ci ból.
Mówiąc: "Pieprzę to", przestajesz słuchać innych, a zaczynasz słuchać siebie.
Mówienie: "Pieprzę to", to przeżycie duchowe, ponieważ przestajesz się opierać i poddajesz się naturalnemu rytmowi samego życia.
Motto "pieprzyć to" może też być najlepszym sposobem na stres. Psycholog powie: Nie jesteśmy wszechmocni, ale trzeba walczyć. Pytanie. A czasem może trzeba odpuścić sprawy, poddać się nurtowi?!
Wart przeczytać książkę John'a Parkin'a, on w swojej najnowszej książce poświęconej "F**k It Therapy" pisze - ... to unikalny sposób, by zrozumieć, że większość z nas przejmuje się rzeczami, które tak naprawdę nie mają wielkiego znaczenia - mówi o swojej metodzie na stres John Parkin. Od prawie dekady uczy on, że w życiu najważniejsze jest zrozumienie, iż wiele zmartwień należy spuentować tylko stwierdzeniem "pieprzyć to". Brzmi świetnie, ale i budzi wątpliwości.
Pytanie. Macie odpowiedzialną pracę, całą rodzinę na głowie, toksycznych przyjaciół, czy partnera, a do tego przejmujecie się konwenansami i jeszcze zamartwiacie się o innych? Jeśli zgadzacie się chociaż z częścią tego wyliczenia, wiecie czym jest stres, który niestety stał się codziennością. Żyje w nim większość z nas, a wielu naukowców przekonuje, że to właśnie on jest przyczyną większości naszych cywilizacyjnych problemów. Z tym zgadzają się też Gaia i John Parkin. To Brytyjczycy, którzy twierdzą, że opracowali najlepszą terapię antystresową na świecie. Jeszcze kilka lat temu oboje pracowali w jednej z wielkich agencji reklamowych w Londynie. Rzucili jednak tę świetną pracę, by żyć po swojemu, by też uczyć innych, jak nie dać zjeść się stresowi.
Martwisz się o coś? Pewnie powinieneś to pieprzyć... A u podstaw ich metody leży jedno zasadnicze stwierdzenie, czyli... "pieprzyć to". Ich "F**k It Therapy" to nie tylko sposób walki ze stresem opisany już w dwóch poradnikach, ale i zajęcia, na których uczą "pieprzyć" wszelkie nieważne sprawy. A uczy się przyjemnie, bo robią to pośród najbardziej urokliwych włoskich krajobrazów, wśród których od prawie dziesięciu lat mieszkają. Tam pomagają nie tylko radzić sobie z nawarstwiającymi się problemami dnia codziennego, ale i sytuacjami, z których pozornie nie ma już wyjścia. Zawsze z wykorzystaniem podstawowego motto, które przemówiło do nich, gdy sami uznali, że duszą się w dotychczasowym życiu w Londynie.
John Parkin w swojej najnowszej książce poświęconej "F**k It Therapy" tłumaczy, że większość problemów, z którymi się współcześnie zmagamy bierze się głównie z oporu wobec tego, co dzieje się wokół nas. Niezrozumiałą trudnością w zaakceptowaniu i zrozumieniu sytuacji, w której aktualnie się znajdujemy. Filozofia "pieprzyć to" składa się tak naprawdę z wielu elementów, ale w skrócie to unikalny sposób, by zrozumieć, że większość z nas przejmuje się rzeczami, które tak naprawdę nie mają wielkiego znaczenia - pisze w książce Parkin w wywiadzie dla Huffington Post.
Jego zdaniem, w stresujących i wyjątkowo trudnych sytuacjach należy uruchomić własną "machinę perspektywy", dzięki której można stanąć z boku tych wszystkich problemów i przez ten pryzmat decydować, jakie sprawy są naprawdę ważne w życiu. Przekonują, że jakiekolwiek zamartwianie się najlepiej skwitować krótkim "pieprzyć to". Parkinowie swoich uczniów zapraszają w okolice włoskiego Urbino i innych urokliwych zakątków, ponieważ tam podobno łatwiej odnaleźć właściwą perspektywę za pierwszym razem.
Wiezień nie musi przebierać w słowach. W ocenie Gai i Johna Parkinów, poziom zestresowania współczesnych społeczeństw bierze się stąd, że większość z nas żyje w wytworzonych przez siebie emocjonalnych więzieniach. W tych więziennych warunkach decyduje więc zasada, że należy robić to, co powinno się zrobić, a nie to, czego chce się głęboko w sercu. Brytyjczycy twierdzą, że właśnie dlatego tak często należy mówić sobie "pieprzyć to".
I Parkinowie zachęcają do tego nie tylko przy błahostkach, ale także sprawach, które dotyczą pracy, rodziny, czy przyjaciół. Umiejętne odnalezienie momentu, by uznać, że należy "pieprzyć to" ma być kluczem do uwolnienia się od głębokiego stresu.
W ocenie psychologów taka filozofia życiowa czasem może przynieść ciekawe efekty. Metoda odpuszczania rzeczy, na które nie mamy wpływu jest jakimś sposobem radzenia sobie w życiu. Jednak to nie znaczy, że ona jest dobra także wtedy, gdy nie spróbowaliśmy zbytnio zawalczyć, by daną sprawę inaczej rozwiązać - komentuje też tak wielu psychologów to nowatorskie brytyjskie podejście do stresującego życia.
Można się stresować tym, że nie ma się nogi, a chciałoby się ją mieć i wtedy takie podejście jest dobre. Jednak równie mocno myśli może zaprzątać cel, którym jest wejście na jakąś górę. Wtedy przy pierwszym zmęczeniu zbyt łatwo można powiedzieć "pieprzę to".
Wielu psychologów przyznaje, że upowszechnienie tego typu zasady byłoby rodzajem bezstresowego wychowywania dorosłych, którzy mogliby zbyt łatwo uznawać, że nie należy się przejmować nie tylko drobiazgami, ale i sprawami naprawdę w życiu istotnymi, że nie warto walczyć.
Bezstresowe wychowanie dorosłych jest niemożliwe. Jednocześnie nawet sceptyków metody Parkinów, przekonuje fakt, iż we współczesnym społeczeństwie nie można wierzyć w mit, że wystarczy tylko czegoś chcieć, ciężko nad tym pracować, a na pewno się to ziści. Bo o ile takie myślenie sprawdza się czasami w pracy, zwykle bywa bez szans w stosunkach międzyludzkich. Często przegrywa także w sprawach zdrowia.
Wiedząc, że czasami trzeba odpuścić, uznajemy więc swoją ograniczoność. Nie uważamy się wtedy za ludzi wszechmocnych, tylko wyznaczamy gdzieś ważną granicę tego, co całkowicie niezależne od nas. Z czym nie wygramy, bo na pewno nie mamy już na to sił, przerasta nasze zdolności. Warto pogodzić się z tym, że przed nami jest ściana. To też te sytuacje, gdy małżonek, czy szef po prostu nie chce czegoś przyjąć do wiadomości. I wtedy rzeczywiście należy czasem odpuścić, pieprzyć sprawę.
Jednocześnie psychologowie podkreślają, że osobiście nie okrzyknęliby takiej filozofii życiowej "pieprzyć to". Nie tylko ze względu na wulgaryzm, ale i skutki takiego dosłownego myślenia, które wcale nie muszą być bardziej negatywne, niż zbytnie zamartwianie się drobnostkami. Ich zdaniem o wiele lepiej sięgnąć po polską mądrość ludową. - Mówią przecież, że nie kopie się z koniem - przypominają. I sugeruje się, że w życiu zmagać lepiej się z problemami tak długo, aż przypomni nam się ta ludowa prawda, zamiast zbyt szybko skusić się na modne stwierdzenie "pieprzyć to".
Jednak książkę Johna Parkina powinno się przeczytać, powinna być lekturą obowiązkową dla każdego, a tym którzy szkołę mają już za sobą powinno się „Filozofię f**k it…” czasem przepisywać na receptę.
Cyt.: ,,Rozmawiałem ostatnio ze znajomymi pracującymi w różnych miejscach, branżach, na różnych stanowiskach. I doszliśmy do takiego wniosku, że przynajmniej nasze pokolenie 30-latków (młodszych i starszych) można podzielić na trzy grupy: tych którzy brali już środki uspokajające, tych którzy biorą je teraz i tych którzy będą je brali w nieodległej przyszłości : ) No może aż tak źle nie jest, niemniej jednak liczba sfrustrowanych i znerwicowanych ludzi jest duża."
Każdej z tych grup należy polecić lekturę książki Johna Parkina „Filozofia f**k it, czyli jak osiągnąć spokój ducha„. Zwłaszcza, że książka ma zaledwie 160 stron więc śmiało można poprawić sobie nastrój i zmienić coś w swoim życiu w jeden wieczór. Tak jak zrobił to ze swoim życiem autor książki John Parkin, który żył jak większość ludzi, aż nadszedł ten dzień:
Cyt.: „Przyjechaliśmy do Londynu 5 listopada. Zazwyczaj dzień ten wzbudza we mnie umiarkowane emocje, ponieważ kojarzy mi się z wybuchami dynamitu, pisaniem w powietrzu własnego imienia za pomocą zimnych ogni oraz wydłubywaniem z zębów kawałków folii aluminiowej, w którą zawinięte są pieczone ziemniaki. Jednak tym razem w ciągu trzech dni zamieniliśmy surfowanie w morzu w zlanej słońcem krainie na ciemne, ponure i zlane deszczem uliczki dzielnicy Balham. To, a także perspektywa powrotu do pracy i gwałtownego pogorszenia się stanu mojego zdrowia wprawiły mnie w głębokie przygnębienie. Następnego dnia kłóciliśmy się o to, jak przenieść przeklęty japoński materac z samochodu kempingowego do naszego nowego domu, czyli malutkiego mieszkanka na Balham High Road, kiedy puściły mi nerwy. Przestawiłem samochód w taki sposób, że jego połowa znalazła się na chodniku, a druga na jednym z pasów ruchu. Potem wysiadłem i po prostu położyłem się w rynsztoku, który ze względu na dość obfite opady deszczu przypominał rzekę. Leżąc tam, zwinąłem się jak mały chłopiec i zacząłem pojękiwać. To był punkt kulminacyjny tygodnia. (…)”
Dalej autor opisuje jak jego życie straciło sens, jak poszukiwał odpowiedzi na podstawowe pytania (np. jak żyć?) , jak poszedł w stronę duchowości, itd. Aż w końcu zrozumiał co jest źródłem problemów. Doszedł do jakże oczywistego wniosku, że przejmowanie się wszystkim nie ma żadnego sensu. Niby wszyscy to wiemy…
Nie znaczy to oczywiście, że nagle pewnego dnia usiadł i przestał robić cokolwiek. Nie, to byłoby strasznie głupie. Po prostu John Parkin zrozumiał, że im większą wagę przywiązujemy do przedmiotów, opinii innych na nasz temat czy innych ludzi tym bardziej boimy się utraty kolejno: przedmiotów, dobrej opinii czy odejścia ważnych dla nas ludzi. I im bardziej staramy się tego nie stracić tym gorszych wyborów dokonujemy i paradoksalnie bliżej straty jesteśmy. Głupie, prawda?
To teraz zastanówcie się chwilę nad tym co tak każdego dnia próbujecie ochronić i jaki rzeczywiście macie na to wpływ…
Głupie jest również to, że tracimy cenny czas na martwienie się tym, na co wpływu nie mamy żadnego albo niewielki. Podkreślę jeszcze raz: cennego czasu:
Przyjrzyjmy się także kwestii czasu. Jeśli będziesz miał szczęście, spędzisz na Ziemi 85 lat. Człowiek zamieszkuje naszą planetę od 100 000 lat, więc Twoja wizyta będzie trwała zaledwie 0,00085% tego czasu. W porównaniu z wiekiem Ziemi (czyli 4,5 miliarda lat) człowiek zamieszkuje ją stosunkowo niedługo? Jeśli przyjmiemy, że Ziemia istnieje od około jednego dnia (przy czym Wielki Wybuch zapoczątkował to wszystko około północy), ludzie pojawili się na niej dopiero o 23:59 i 58 sekund, co oznacza, że byliśmy na niej obecni przez dwie ostatnie sekundy. Życie mija w mgnieniu oka i po ziemi chodzi niewiele osób, które były tu sto lat temu. Twój czas też przeminie (stosunkowo) szybko.
Cóż, jeśli będę miał szczęście to pożyję jeszcze 49 lat – to całkiem sporo. Niestety kompletnie nie mam wpływu na zmienną pt „szczęście”, a więc równie dobrze mogę pożyć jeszcze rok, albo miesiąc, albo tylko dzień. Patrząc z tej perspektywy trudno nie przyznać autorowi racji, że przejmowanie się tym na co nie mamy wpływu (a jeśli się nad tym dobrze zastanowić, to naprawdę na niewiele rzeczy mamy wpływ, choć pewnie wielu mądrali zacznie w tym momencie prezentować durne akademickie wywody, ale pieprzmy to w tym momencie ) nie ma żadnego sensu.
Spójrzmy również na to, że większość zmartwień jest uniwersalna, tzn. że podobnymi rzeczami martwi się John w USA, Pierre we Francji, Jurgen w Niemczech, czy Pedro w Hiszpanii, lub Meksyku, itd. Jeśli to sobie uświadomimy, nasze wielkie problemy tracą swoją wyjątkowość.
Kiedy przeprowadzisz swój własny rachunek sumienia, dojdziesz do wniosku, że straciłeś / straciłaś już sporo czasu na martwienie się bez sensu, prawda? Pytanie czy brniesz w to dalej czy zaczynasz trenować filozofię „Pieprz to”. Bo faktycznie nową postawę trzeba trenować, jakoś tak jest że łatwiej jest się przejmować niż nie przejmować : )
Warto tę książkę przeczytać i pomyśleć chwilę czy to na co tracimy cenny czas i energię jest tego warte. Co jest dla nas ważne, a co nie. Jeśli nie trzeba głośno powiedzieć: pieprzę to i zająć się czymś sensowniejszym. A jeśli po lekturze uznasz książkę za stek bzdur, możesz powiedzieć: pieprzę to i wrócić do swoich ulubionych zmartwień. Tak czy inaczej masz wybór. To zupełnie tak jak w życiu.
No hay comentarios:
Publicar un comentario