Wyczerpanie duchowe, psychofizyczne, przeciążenia układu nerwowego, przebodźcowanie. Od lat obserwuję dwa główne aspekty wyczerpania, czy też przemęczenia układu nerwowego, a co za tym idzie całego naszego systemu energetycznego. Pierwszy to przebodźcowanie.
Przebodźcowanie to nic innego jak radzenie sobie przez dłuższy czas z ogólnym nadmiarem bodźców lub nadmiarem określonego rodzaju bodźców odbieranych z otoczenia.
Gdy nieustannie rejestrujemy ich więcej, niż jesteśmy w stanie przetworzyć, w końcu zaliczamy errora systemu, np. w postaci choroby. Warto wziąć pod uwagę, że w obecnym czasie wrażliwość ludzi wzrasta .
Ilość bodźców. Jednostki już wcześniej uwrażliwione mogą już od dłuższego czasu odczuwać przebodźcowanie lub dopiero od niedawna niezwykle silnie doświadczać tych symptomów w postaci “zjazdów“ energetycznych, poczucia bycia na krawędzi wytrzymałości psychicznej, nagłych przypływów emocji, rozstroju nerwowego, nadwrażliwości na pokarmy, dźwięki, zapachy itd., czy też ogromnej, wydawałoby się nawet nienaturalnej, potrzeby ciszy i samotności. Takie osoby już absolutnie nie są w stanie robić tego, co jeszcze z większą łatwością tolerują inni, a co jest wbrew ich istocie.
Jeśli na przykład w ciągu całego życia zarejestrowałeś mnóstwo słów o określonej wibracji albo mnóstwo takiej energii jak np. ciągły krzyk, manipulacja, czy też bodźce przemocy, możesz już mieć poczucie, że nie masz absolutnie w sobie ani milimetra miejsca na więcej, ani odrobiny przestrzeni na więcej.
I tego trzeba posłuchać, choćby Ci wmawiali, że powinieneś coś znosić, tolerować w imię czegokolwiek abo mówili, że widocznie masz już coś wreszcie puścić, wybaczyć czy uzdrowić….
Tego na sobie nie wymusisz i wszelkie wymuszanie będzie jedynie kodować jeszcze bardziej te bodźce w tobie, które chcą i będą wypływać naturalnie.
Tego na sobie nie wymusisz i wszelkie wymuszanie będzie jedynie kodować jeszcze bardziej te bodźce w tobie, które chcą i będą wypływać naturalnie.
Towarzyszenie osób umiejących Ci udzielić swojej kochającej, bezwarunkowej obecności może w tym jednak bardzo pomóc.
Wyciszenie. Czasem wystarczy chwila oddychania w ciszy, aby odciążyć swój system, innym razem będziesz potrzebować lat do uwolnienia pewnych zapisów w ciele.
Znacznie bardziej pomoże Ci w uwalnianiu przebodźcowania to natura, głębokie wyciszenie, znalezienie czasu na głęboki odpoczynek, robienie tego, co prawdziwie karmi, wycisza, koi, chodzenie boso po ziemi, łączenie się z energią drzew, ruch, taniec, płacz, krzyk, głęboki oddech, niż mentalne analizy.
Nawet jeśli dana osoba jest otwarta i ekstrawertyczna albo przyzwyczaiła się dążeniu do celów lub do ciągłego działania, to gdy dojdzie do takiego przebodźcowania, będzie potrzebowała samotności i ciszy, a jej zasoby przetwarzania bodźców mogą być niestety ograniczone.
I to trzeba uszanować, że tak jest obecnie, zamiast napierać na siebie i zmuszać się do czegokolwiek “coachingowo“ tylko dlatego, że inni wciąż działają, wciąż coś robią i jakoś mogą.
Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które obecnie i w nadchodzących latach będą doświadczać nasilonej wrażliwości, a ta wrażliwość będzie domagała się uszanowania i zatrzymania w biegu-zwłaszcza w drugiej połowie cyklu oraz w trakcie miesiączki.
Nawet jeśli dana osoba jest otwarta i ekstrawertyczna albo przyzwyczaiła się dążeniu do celów lub do ciągłego działania, to gdy dojdzie do takiego przebodźcowania, będzie potrzebowała samotności i ciszy, a jej zasoby przetwarzania bodźców mogą być niestety ograniczone.
I to trzeba uszanować, że tak jest obecnie, zamiast napierać na siebie i zmuszać się do czegokolwiek “coachingowo“ tylko dlatego, że inni wciąż działają, wciąż coś robią i jakoś mogą.
Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które obecnie i w nadchodzących latach będą doświadczać nasilonej wrażliwości, a ta wrażliwość będzie domagała się uszanowania i zatrzymania w biegu-zwłaszcza w drugiej połowie cyklu oraz w trakcie miesiączki.
Niektóre mogą mieć wrażenie, że wariują albo że wszystkie negatywne emocje odzywają się właśnie wtedy. Mogą mieć odczucie, że nie poznają siebie w tym czasie i/lub w niezrozumiały dla siebie sposób wybuchać, wyżywać się na innych, złościć.
Zwróćcie uwagę, czy czasem w określonym czasie cyklu nie dochodzicie do wniosku, że coś jest z Wami mocno nie tak i nie zastanawiacie się nad poważną terapią lub nie szukacie dla siebie rozpaczliwie ratunku, żeby się “naprawić“ i móc dopasować do “normalnego“ społeczeństwa. Nie ma nic złego w korzystaniu z pomocy innych w uwalnianiu zgromadzonych emocji, ale przed i w trakcie miesiączki moim zdaniem absolutnie nie należy pracować mentalnie nad niczym, gdyż wszelkie analizy i interpretacje będą jedynie z powrotem kodować w nas to, co się uwalnia z nas w tym czasie.
Najlepszy sposób “pracy“ w tym czasie to oddychanie z tym, co jest, bez analizowania, wyrażanie tego, co wypływa w bezpieczny sposób i w bezpiecznym otoczeniu. To się chce wybrzmieć, wypłynąć.
Gdy my na to pozwalamy, bez oceniania i analizowania, to korzystamy z najlepszej możliwej terapii, jaką mamy pod ręką, czyli własnego cyklu i własnych naturalnych procesów oczyszczania. Te symptomy nasilonej emocjonalności nie znikną dzięki terapii “gadanej“, bo to jest głębokie wołanie do środka, aby spotkać się z tym, co zostało stłumione i głęboko uszanować swój wewnętrzny cykl polegający na tym, że potrzebujesz w pewnym momencie objąć siebie, zanurzyć się w objęciach ziemi i zostawić, choć na chwilę ten świat i jego potrzeby.
Dotyczy to także mężczyzn, którym również bywa trudno pogodzić potrzebę męskiego działania z poddaniem się głębokim procesom wewnętrznym.
Z czasem w nadchodzących latach na ziemi wszyscy będziemy musieli nauczyć się głęboko ODPOCZYWAĆ i działać-być może mniej, ale za to skuteczniej i prawdziwiej-z tego wypoczętego, bardziej rozluźnionego, autentycznego miejsca mocy. autor: Divya Shivya
No hay comentarios:
Publicar un comentario