Szukaj tematu w zasobach archiwum

martes, 5 de marzo de 2019

Jak działa uzdrawianie modlitwą?

- Słowo jest podstawowym środkiem leczniczym. Święte słowa w rozumieniu szeptuch mają wielką siłę. Raz wypowiedziane nie przemijają po chwili, mają moc sprawczą, więc pozostawiają trwały ślad - mówią badacze.

Jak uzdrawia się modlitwą? Szeptucha zdradza swoje sekrety. Dawne modlitwy lecznicze pochodzą najprawdopodobniej z czasów, kiedy opieka medyczna w Europie wyglądała inaczej niż obecnie. Jeszcze pięćdziesiąt pięć lat temu, kiedy na świat przyszła moja siostra, ojciec musiał jechać na rowerze do oddalonej o dziesięć kilometrów miejscowości w poszukiwaniu akuszerki.

Wprawdzie telefony i samochody były już wtedy wynalezione, ale mało kto je posiadał. Mój ojciec miał dużo szczęścia, że udało mu się znaleźć akuszerkę i że natychmiast przybyła, aby być obok mojej matki przy porodzie. Należy pamiętać, że w tym czasie wiele kobiet umierało podczas porodu, niemowlęta umierały na żółtaczkę, a małe dzieci z powodu krzywicy doznawały poważnych zaburzeń wzrostu, które również prowadziły do śmierci.

W dzisiejszych czasach nasze dzieci miewają również nie mniejsze dolegliwości i nierzadko sami bezradni stoimy wobec choroby naszej pociechy, która cierpi na przykład na alergiczną astmę. Nie różni się to zbytnio od zachowań naszych przodków. Mój ojciec jako mały chłopiec około 1930 roku przez nieuwagę podczas zabawy niebezpiecznym narzędziem odciął sobie trzy palce lewej ręki. Jego matka, a moja babcia zawinęła rany w czystą chustkę i dopiero następnego dnia pieszo, trzymając chłopca w wózku, zaprowadziła go do oddalonego o około piętnaście kilometrów lekarza. Dla nas – dzieci, okaleczona ręka ojca była zawsze obiektem wywołującym dreszcze zgrozy. Na pewno wtedy moja babcia modliła się całą noc jak szalona.

Oczywiście cieszymy się, że obecnie medycyna rozwija się tak szybko i na pewno nikt z nas nie chciałby wrócić do dawnych czasów. Jednak potęga medycyny nie powinna nikogo z nas skłonić do tego, abyśmy zaniedbywali duchowy wymiar naszego życia.

Jako gatunek ludzki jesteśmy bardzo wyjątkowymi istotami. W przeciwieństwie do zwierząt i roślin mamy umiejętność głębokiego rozwoju naszego umysłu i posługiwania się jego możliwościami na co dzień. Nasz własny umysł może całkowicie świadomie połączyć się z „Wielkim Umysłem”, z misterium oraz największą tajemnicą. Najlepszym narzędziem do tego jest właśnie modlitwa.

Przesądy, amulety, czary i rytuały. Pojęcie modlitw uzdrawiających w kulturze ludowej utożsamiane jest zazwyczaj z całą mieszanką innych, bliskich mu znaczeniowo określeń. Są to między innymi: przesądy, sztuka wróżenia, medycyna zielarska, radiestezja, zaklęcia miłosne, nastawianie kości oraz odnajdywanie zaginionych przedmiotów. Wszystko to jest często praktykowane razem z zamawianiem, naturalnie nie przez każdego uzdrawiacza. Wielu osobom wydaje się trudne uwierzenie w działanie czegoś, czego nie da się zobaczyć ani pojąć za pomocą rozumu. Właśnie dlatego pomocna może być sytuacja, kiedy pacjent może chwycić coś w rękę, na przykład kamień lub amulet. Dobre uczucie wywołuje także fakt, kiedy sami możemy coś zrobić, przytrzymać się czegoś, nawet jeśli jest to „tylko” jakiś kamień.

Dlatego rytuały lub czary pomocne są wtedy, gdy chcemy jedynie uwolnić się od stanów związanych z emocjami, takich jak strach, nałóg czy zazdrość, które wyrażają się także w objawach fizycznych. Pewnego razu przeprowadzaliśmy rytuał z udziałem dziecka, które po raz kolejny zaczęło się moczyć. W sylwestra siedzieliśmy wokół ogniska. Każdy z obecnych wrzucał do niego przedmiot symbolizujący temat, od którego chciał się uwolnić. Na przykład jedna z moich przyjaciółek wyrzuciła dessous w płomienie, jeden z przyjaciół – pudełko papierosów, a mały, zawstydzony chłopiec wrzucił swoją zawiniętą w papier bieliznę. Do tego wszystkiego prosiliśmy pozaziemskie siły o wsparcie i pomoc. Mały chłopiec niedługo potem został wyleczony. Czy to były czary? Dobrze pamiętam zdziwienie na jego twarzy, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że my – dorośli – także mamy swoje problemy, z którymi sami nie potrafimy sobie poradzić. Być może to, co uzdrawiało, było związane z poczuciem wspólnoty osób proszących o pomoc, ze szczerością, z którą w całkowitym zaufaniu do siebie wyznawaliśmy nasze słabości. To wszystko, w połączeniu z archaiczną błogością ognia oraz konkretnymi życzeniami pomogło usunąć nasze słabości.

Powołanie do uzdrawiania. Elementarnym wymogiem do wykonywania uzdrawiania jest predyspozycja i dar. Innymi słowy: powołanie. Uzdrowiciele przychodzą na świat z takim uzdolnieniem. Potrafią oni przekraczać granicę świata duchowego. Niektórzy z nich już w młodości doświadczali istnienia zjawisk mistycznych takich jak widzenie aury (świetlistych powłok) lub słyszenie pozaziemskich dźwięków. Jedna z uczestniczek moich seminariów opowiadała kiedyś, że jako dziecko widziała księdza w kościele, zawsze otoczonego kręgiem promieni świetlnych. Uważała wtedy to za oczywistość, ponieważ w końcu dotyczyło to księdza. Dopiero kiedy został on zastąpiony przez innego duchownego, który był pozbawiony otoczki z promieni świetlnych, uświadomiła sobie, że jej obserwacja nie jest niczym naturalnym.

W naszym materialistycznie nastawionym świecie może zdarzyć się tak, że osoby z takim darem lądują w szpitalach psychiatrycznych, ponieważ widzenie i słyszenie rzeczy, które nie pochodzą z tego świata, uchodzi powszechnie za poważne zaburzenie funkcjonowania. Z kolei w tradycyjnych indiańskich społecznościach tych młodych ludzi chroni się i wspiera, gdyż tym samy pielęgnuje się dawną kulturę. Osoby starsze z danego rodu obserwowały dzieci i młodzież, szukając właśnie takiego powołania. Młody człowiek, u którego je rozpoznano, był kierowany na dalsze kształcenie do starego medyka z danego rodu. Podczas jednej z moich podróży do Dakoty Południowej poznałam w rezerwacie Indian uzdrowiciela, który powiedział mi, że uzdrowicielem jest się już od urodzenia. Powołanie i wykształcenie pod kierunkiem najstarszego z rodu jest jedynie naturalną konsekwencją tego, że się przyszło na świat z tym darem! Sądzę, że umiejętność uzdrawiania modlitwą jest wrodzona i stanowi rezultat osobistego duchowego rozwoju.

Jeśli odczuwamy wewnętrzny impuls pomagania sobie i innym za pomocą siły modlitwy i duchowej energii, wtedy powinniśmy zacząć się tym zajmować. Na początku trudno jest stwierdzić, czy dana modlitwa odniesie skutek, czy też nie.

Modlitwy odmawiane z motywacją mającą przynieść korzyści człowiekowi czy też zwierzęciu nigdy im nie zaszkodzą. Mogą one za to zgodnie z prawami przyczyny i skutku zadziałać nawet w minimalnym stopniu pozytywnie. To, w jakiej formie i kiedy to pozytywne działanie się uwidoczni, może w niektórych wypadkach nawet nie zostać przez nas zauważone. Kiedy praktykujemy uzdrawianie modlitwą, nie uciekniemy od jednoczesnego uczenia się cierpliwości oraz wytrwałości. Dlatego jeśli czujemy, że modlitwy nie zadziałają, to najlepszym, co można zrobić w tym wypadku, jest dalsza modlitwa i dalsze ćwiczenia.

Kim jest zamawiacz? Na wstępie chciałabym podkreślić, że zamawiacze nie są żadnymi świętymi. Jeden z zamawiaczy pochodzących z mojej rodziny nie był żadnym słynnymi uzdrowicielem, do którego kolejkami ustawiały się tłumy, lecz po prostu zwyczajnym „człowiekiem modlitwy”. Większość czasu spędzał na łonie natury, pracując jako rolnik. Najpewniej swoje zdroworozsądkowe podejście zawdzięczał przebywaniu na świeżym powietrzu, kontaktowi ze swoimi zwierzętami i własną ziemią oraz niezmiennemu rytmowi rodzenia się i przemijania. Pewnego razu, kiedy zebrała się nasza rodzina i zaczęła dyskutować o polityce i sprawach dotyczących ludzkiego losu, zadziwił mnie swoim rzeczowym i pełnym humoru podejściem. Nigdy nie skupiał na sobie uwagi, stawiając się na pierwszym planie jako zamawiacz czy uzdrowiciel. Jeśli tylko słyszał, że ktoś potrzebuje pomocy, po prostu się za niego modlił. Mówił, że modlić można się wszędzie i o każdej porze – nawet w czasie rozrzucania gnoju czy też dojenia krów!

Żaden zamawiacz, którego znałam, nie był w jakikolwiek sposób świętym, tak jak rozumie to religia katolicka: bez wad, nieskazitelny, zawsze pobożny i dobry. Takiego rodzaju świętości nigdy nie udało mi się dostrzec ani u znanych mi uzdrawiaczy, ani zwłaszcza u siebie samej.

Jak działa uzdrawianie modlitwą? Często powszechne jest stwierdzenie, że jeśli komuś nie zostało przywrócone zdrowie, to jest to jego wina, gdyż nie potrafi on lub nie chce przyjmować uzdrawiającej energii. Jestem sceptyczna wobec takiego poglądu, ponieważ może on jeszcze bardziej pogrążać człowieka, który i tak już jest chory oraz potrzebujący. Uważam, że spontaniczne uzdrowienia powstają z otwartej przestrzeni, którą stanowi nieograniczony potencjał. Jest to bezkres, coś nieograniczonego i nieustalonego. Nikt z nas nie może z pewnością stwierdzić, co stanie się w przyszłości. Ale to właśnie z takiej otwartej przestrzeni, z sekundy na sekundę może (ale nie musi) wydarzyć się coś tak niewyobrażalnego jak spontaniczne uzdrowienie. Nasze zadanie jako uzdrowicieli polega na tym, abyśmy kierowali własny umysł, zawsze otwierając się na ten bezkres. Moje obserwacje pokazują, że rozwój pierwiastka uzdrawiającego wymaga sporo czasu. Czasem na przykład musi minąć pół roku do momentu, aż nagle znikną kurzajki. Z kolei czasami musi upłynąć nawet pięć lat, aż dany człowiek wyleczy się z uzależnienia. Może zdarzyć się również tak, że niezbędna będzie dodatkowa metoda uzdrawiająca.

Najlepiej jednak w ogóle nie wspominać o tym, jak i dzięki komu doszło do uzdrowienia. Już 2500 lat temu chiński mędrzec Lao Tse powiedział: „Kto mówi – nie wie. Kto wie – nie mówi!”. Dla nas wystarczającym jest, gdy widzimy, że choroba albo dolegliwości znikają lub ich stan się poprawia. 

Nawet samo to, że całkowicie skupiamy naszą uwagę na poprawie stanu danej osoby, może decydująco przyczynić się do faktycznego polepszenia samopoczucia chorego. W pewnym sensie „wprowadzamy” zdrowy pierwiastek do wnętrza uzdrawianej osoby, zasiewając tym samym ziarenko mające służyć wyleczeniu. Często jestem pytana o to, dlaczego zajmuję się uzdrawianiem modlitwą. Odpowiedź jest oczywista: chcę pomagać ludziom.

Fragment pochodzi z książki "Tradycyjne modlitwy terapeutyczne" Moniki Herz. Wydawnictwo Studio Astropsychologii oraz ze strony: http://strefatajemnic.onet.pl/ezoteryka/jak-uzdrawia-sie-modlitwa-szeptucha-zdradza-swoje-sekrety/njd1ts

No hay comentarios:

Publicar un comentario

Popularne posty