Kim jest dziś artysta, czym jest dzieło sztuki i dlaczego przedstawiciele polskiej klasy średniej inwestują w samochody i wakacje, a nie we współczesną sztukę. Dlaczego nie rozumiemy sztuki współczesnej? Poniżej fragmenty artykułu....
Na łamach "Gazety Wyborczej" rozgorzała bardzo interesująca dyskusja na temat sztuki współczesnej. Krzysztof Varga w felietonie pt. "Naiwność Nieznalskiej, czyli felieton umoralniający" zadeklarował: "Ja w ogóle mam duży problem ze sztuką współczesną - oglądam i nie rozumiem, nie wiem, czy ma mi się podobać, czy też nie, ktoś zazwyczaj musi mi wyjaśnić, co artysta chciał mi powiedzieć". Odpowiedziała mu Dorota Jarecka tekstem "Przerażający eksces wolności". Można więc pozwolić sobie zabrać głos w tej dyskusji i wypowiedzieć się na temat, który streścić można w pytaniu: dlaczego nie rozumiemy sztuki współczesnej?
O sztuce. Na początek warto zacząć od sztuki. Podstawy współczesnych sztuk plastycznych zostały ukształtowane w XIX wieku. Zrodziła się wówczas idea awangardy, która wciąż oddziałuje - nieraz niejawnie - na świat sztuki. Awangarda - jak wiadomo - to straż przednia. Zgodnie z tą wizją, artyści nadają idee i tempo zmian reszcie społeczeństwa. Dlatego ważnym aspektem sztuk wizualnych stało się dążenie do transgresji, do przekraczania granic (konwenansów, przyzwyczajeń itd.) narzuconych przez "zapóźnione" społeczeństwo. Przekraczanie norm społecznych widać wyraźnie w galeriach: artyści wciąż starają się rozszerzać granice wyobraźni odbiorców i burzyć ich - nie tylko estetyczne - przyzwyczajenia.
W XIX wieku ukształtowany został także swoisty "mit artysty", który - choć w lekko przekształconych formach - wciąż oddziałuje. Według tego mitu artysta to kreator (bo tworzy), prorok (bo widzi "więcej", zapowiada przyszłość), rewolucjonista (bo zmienia świat). Tym samym została zmieniona definicja sztuk plastycznych. Sztuka nie jest już tylko sferą naocznego piękna i tworzenia dekoracyjnych obiektów. Artysta więc już nie jest rzemieślnikiem, który ma stworzyć "ładny przedmiot", cieszący oczy mieszczanina. Dzieło sztuki ma zgłębiać to, co jest "naprawdę", pokazywać świat "prawdziwy".
W wielu aspektach dziewiętnastowieczna koncepcja sztuki i artysty przetrwała do dziś, choć nadaje się jej nowe formy. Na przykład konceptualizm zerwał z materialnością dzieła, sztuka nie musi przybierać już "namacalnej" formy, dziełem może być nawet idea. Stąd też w dzisiejszej sztuce bardzo ważny jest - niejednokrotnie ważniejszy od materialnej formy - opis dzieła sporządzony przez samego artystę bądź interpretacja krytyka.
Nie jest jednak tak, jak pisze w swym felietonie Krzysztof Varga, że tylko sztuki plastyczne potrzebują "tłumaczy". Przygotowania potrzebuje każdy przekaz kulturowy. By odbierać jakiekolwiek dzieło sztuki - film, sztukę teatralną czy utwór muzyczny - musimy poznać swoisty "kod kulturowy", który pozwoli nam odczytać przekaz. Na przykład po to, by delektować się poezją romantyczną, potrzebna jest długotrwała edukacja z zakresu literatury, którą odbyliśmy w szkole podstawowej i średniej - a w wielu przypadkach ona nam nie wystarcza. Tak jak w rozmowie z Anną Laszuk w TOK FM powiedział Marcel Andino Velez, tylko nam "się wydaje", że "rozumiemy" dzieła renesansowych mistrzów. W swym zachwycie nad malarstwem klasycznym skupiamy się tylko na naocznej "warstwie" obrazu, bowiem do pełnego odszyfrowania tych dzieł konieczny jest kurs ikonografii.
Oczywiście intelektualnego przygotowania i artystycznego obycia potrzebujemy do obcowania z muzyką i filmem. To prawda, że nie zawsze musimy się zgadzać z krytykami i teoretykami sztuki, lecz bez pośrednictwa żadnych "tłumaczy" nie moglibyśmy "zrozumieć" muzyki współczesnej czy filmu eksperymentalnego.
Rzeczywiście dzisiaj rola "tłumaczy" jest większa niż kiedyś. Jest to część zjawiska, które można nazwać "specjalizacją". Otóż do poruszania się w każdej dziedzinie życia (nie tylko sztuki) potrzebujemy ekspertów: w informatyce, leczeniu chorób czy budowaniu domów. Każda sfera życia powiększa się i komplikuje tak, że niespecjalista musi skorzystać z pomocy profesjonalisty. Zgodnie z tą tendencją wzrosła też rola pośrednika pomiędzy artystą a odbiorcą - kuratora, krytyka, teoretyka sztuki. Mówi się też, że artyści tworzą dla innych artystów. Jest to w pewnym sensie zarzut trafiony - lecz dotyczy on każdej produkcji kulturowej. Jednak nie jest prawdą, że sztuki plastyczne ze swej istoty są zamknięte na "zwykłego odbiorcę". Sukces galerii Tate Modern czy sieci galerii Guggenheima pokazuje coś innego - sztukę współczesną mogą oglądać miliony widzów rocznie.
Współczesna sztuka jest różnorodna i właściwie trudno ją zdefiniować. Jest zabawą, prowokacją, interwencją, krytyką (sztuka krytyczna), dokumentem, obalaniem tabu społecznego, działaniem na rzecz grup mniejszości społecznych, odkrywaniem stłumionej cielesności, manifestacją, protestem, czy prowokacją itd., itd. Dziełem sztuki może być wszystko. Ze względu na różnorodność sztuk plastycznych nie można "z góry" stwierdzić, co sztuką jest, a co nie. Dlatego badacze w swoich publikacjach formułują już tylko definicje "instytucjonalne": sztuką jest to, co zostało stworzone przez artystów lub uznane przez artystów, krytyków itp. reprezentantów świata sztuki.
Varga napisał, że "nie rozumie" sztuki współczesnej. Problem jest też taki, że nie zawsze o "rozumienie" chodzi. Wielu dzieł po prostu nie da się zrozumieć. Niektóre kierunki sztuki wręcz sprzeciwiały się "rozumowemu" podchodzeniu do dzieła, w niektórych chodziło na przykład o zabawę - wiele happeningów było po prostu dobrą zabawą. Inne dzieła opierają się na pozarozumowej medytacji. Krzysztof Varga też ma problem z treścią dzieł sztuki. I nie tylko on, bo niektóre z nich programowo miały nie zawierać żadnej treści - taki cel na przykład stawiało sobie wielu abstrakcjonistów.
"Ja w ogóle mam duży problem ze sztuką współczesną - oglądam i nie rozumiem, nie wiem, czy ma mi się podobać, czy też nie, ktoś zazwyczaj musi mi wyjaśnić, co artysta chciał mi powiedzieć. Sztuka współczesna jest jedyną dziedziną kultury obecnie, która potrzebuje krytyka, przewodnika i tłumacza, który takim ciemnotom jak ja wyklaruje ideę dzieła. Jak czytam powieść, to wiem, czy jest dobra, czy nie, bo mam do niej narzędzia, jak oglądam film, mam jasność, czy to wybitne kino, czy wybitny gniot, bo mam oczy, gdy słucham muzyki, wiem, że jest świetna lub koszmarna, bo mam uszy, ba - nawet teatr współczesny umiem jakoś ogarnąć swym umysłem. Sztuki współczesnej nijak nie kumam, wszystkie zmysły zawodzą. Sztuka współczesna jest jedyną dziedziną kultury obecnie, która potrzebuje krytyka, przewodnika i tłumacza, który takim ciemnotom jak ja wyklaruje ideę dzieła" - napisał K Varga.
Współczesne dzieło sztuki jest - jak to określił Umberto Eco - "otwarte" na interpretacje. Zatem znane nam bardzo dobrze szkolne pytanie: "co artysta miał na myśli?", nie ma racji bytu we współczesnej sztuce, bowiem "zamyka" przed nami dzieło w jedynie "obowiązującej" - i z tego powodu fałszywej - interpretacji.
Dziś, obcując z produktami artystów, możemy stawiać wiele pytań, na przykład: "czym to dzieło jest dla mnie?", "z czym mi się kojarzy?", "jak na to dzieło reaguję?", "jakie są odniesienia?". Dzięki wielu równouprawnionym możliwym pytaniom i interpretacjom przekaz obrazów, instalacji czy performance'ów "otwiera się" przed odbiorcami w swej różnorodności.
Prawdą jest, że sztuka współczesna w Polsce od dwóch z górą dekad napotyka opór. To zjawisko znane w całym świecie postkomunistycznym. Wyraźnie widać, że im bardziej postkomunistyczny kraj, tym mniej liberalnie traktuje sztukę. Stąd Rosja, gdzie za akcję artystyczną można pójść do więzienia, jest bardziej postkomunistyczna niż Polska. A Czechy, gdzie nawet stworzywszy rzeźbę przedstawiającą Vaclava Klausa, do którego odbytu zagląda się, wchodząc po drabinie, nie można trafić na policję, postkomunistyczne są mniej. Autor felietonu w stylu bajki Andersena ma zatem rację - im więcej wolności sztuki, tym generalnie jest lepiej. ...
... Dawny system polityczny odszedł w zapomnienie, ale ciągle trwa moralność, która mu towarzyszyła, przekonanie, że mimo rosnącej presji zewnętrznej, mimo ciągłego zagrożenia wewnętrzna wolność jest sprawą najważniejszą. To szlachetne poczucie umożliwiło walkę z komuną. Ale też to samo poczucie utrudnia demokratyzację. Społeczeństwo obywatelskie polega na przyznaniu innym tej samej porcji wolności.
Sztuka współczesna i obrażanie uczuć religijnych. Istnieje więc przepis o obrażaniu uczuć religijnych, lecz są to raczej sporadyczne wypadki, a że sporadyczne, to chętnie nagłaśniane, tymczasem codziennie jesteśmy w jakiś sposób obrażani. Politycy różnych opcji obrażają naszą inteligencję nagminnie, uważając, że jesteśmy nic niemyślącymi idiotami, polityka zamieniła się w tym kraju w telewizyjną rozrywkę, co też mnie obraża. Polskie komedie filmowe obrażają regularnie moje poczucie humoru, programy w paru stacjach telewizyjnych i artykuły w paru portalach obrażają moje poczucie smaku - owszem, posiadam poczucie smaku, choć uchodzę raczej za postmodernistycznego relatywistę moralnego. Relatywista moralny też się może zniesmaczyć.
O odbiorcach. Teraz pora przyjrzeć się nam, odbiorcom sztuki. Współczesne sztuki plastyczne w dzisiejszej Polsce nie cieszą się prestiżem. W pewnym sensie cenimy bardziej słowo niż obraz. Ta sytuacja wynika ze specyfiki kultury polskiej, która w dużo mniejszym stopniu niż kultura Włoch, Francji, Niemiec czy Anglii była skupiona na tworzeniu wartości estetycznych, a w szczególności - wizualnych. Ponadto - jak pokazuje w swych klasycznych już książkach Maria Janion - świadomość zbiorowa współczesnych Polaków jest wciąż przesiąknięta treściami romantycznymi. Pani Profesor obnaża przy tym całą specyfikę polskiego romantyzmu: polscy poeci szczęście jednostki podporządkowali narodowi. Nie było tu miejsca na "pełnokrwisty" bunt wobec świata, wyzwalający artystę spod społecznych reguł. Jednostka miała ginąć nie z powodu nieszczęśliwej miłości, lecz za "miliony". Postawy transgresyjne, na których zbudowana jest sztuka współczesna, nie zostały wpisane w kulturę polską. Oczywiście to wszystko ma związek z polską historią (rozbiory, kolejne wojny, okres PRL).
Tak czy owak indywidualizm w Polsce nie zapuścił korzeni tak mocno jak na zachodzie Europy. Polacy nie przeszli kolejnej rewolucji obyczajowej, która w zachodnich społeczeństwach miała miejsce w latach 60. i 70. Wciąż oburzamy się na nagie ciała, zwłaszcza gdy sąsiadują one z miejscami kultu. Z kolei Włosi - naród przecież katolicki - nie dziwią się, gdy w trakcie Biennale w Wenecji w pięknych renesansowych kościołach wystawiane są przy ołtarzach instalacje wideo, na których widać nagie ciała performerek.
Te historyczne zaszłości są wzmacniane dodatkowo przez hybrydalną, przyspieszoną modernizację Polski. Próbujemy na siłę zerwać z komunistyczną przeszłością, burząc dzieła architektury modernistycznej (np. warszawski Supersam), niejednokrotnie zamieniając je na koszmarne pod względem estetycznym obiekty (Stadion Narodowy). Osiedla mieszkaniowe i biurowce budowane są bez uwzględnienia wartości urbanistycznych i czysto wizualnych. Przestrzeń publiczna jest zaśmiecona kiepską architekturą i reklamami.
Nie lepiej jest wewnątrz naszych mieszkań. Co mamy na ścianach? Królują nieśmiertelne reprodukcje van Gogha i Kossaka. Nawet gdy przedstawiciele polskiej klasy średniej mają pieniądze, inwestują je w najnowsze kino domowe, regał lub lampę. Wielu z nich chwali się co pięć lat zmienianym samochodem lub wakacjami na wyspach. Niektórzy polscy inteligenci wiedzą co prawda, że warto chodzić do teatru czy na koncerty jazzowe, zapełniają półki książkami, lecz rzadko wieszają na ścianach litografie czy obrazy olejne współczesnych artystów. Niewielu z nas chodzi na wystawy. Słowem: jeszcze nie istnieje w naszym społeczeństwie zdrowy snobizm na sztuki wizualne. Natomiast często spotykana jest postawa, którą zaprezentował Krzysztof Varga w swym artykule, a którą można streścić w zdaniu: "ja tam nie rozumiem sztuki współczesnej". Taka postawa jest deklaracją "normalności" i rzekomej niezależności myślenia od "salonowych trendów". Natomiast rzadko kto przyznaje się do braku wiedzy z zakresu literatury czy filmu.
Warto jeszcze wspomnieć o edukacji artystycznej, która u nas po prostu leży. W szkołach nie są sensownie realizowane zajęcia z plastyki, historia sztuki nie jest włączona w edukację na poziomie gimnazjalnym i średnim. Nauczyciele języka polskiego nie są kompetentni, by pokazywać powiązania pomiędzy literaturą a malarstwem. Z kolei nauczyciele plastyki nie są też przygotowani do tego, by wtajemniczyć dzieci w arkana sztuki współczesnej - a przecież tworzenie instalacji z kręgu sztuki ziemi czy próby wyrażania jakichś problemów w postaci performance'ów byłoby świetną zabawą na każdym poziomie nauczania.
Kolejna sprawa. Jest coś wyjątkowo dziwnego w tym, że na temat sztuki zwykle wypowiadają się krytycy czy kuratorzy, ale prawie nigdy politycy. Przecież wygląda na to, że mają oni dla sztuki większe znaczenie niż, powiedzmy, artyści. To przede wszystkim od polityków zależy, jakie wątki i tematy będą preferowane w aplikacjach wnioskowych, wywierających coraz większy wpływ na praktyki artystyczne, oraz jaki paszport ma posiadać artysta, żeby przyjechać do Polski na stypendium. To politycy zadecydowali, że instytucje sztuki (i, co za tym idzie, artyści) muszą przejąć rolę agentów społeczeństwa obywatelskiego oraz przyczyniać się do rozwoju demokracji liberalnej, nie zaś poszukiwać bardziej radykalnych odpowiedzi na wyzwania rzeczywistości. Skoro politycy wywierają tak ogromny wpływ na losy sztuki, powinni mieć umiejętność jej komentowania. Czy nie z tego właśnie braku wynika powszechne niezrozumienie sztuki współczesnej?
Właściwie nie ma co się dziwić, że "nie rozumiemy" sztuki współczesnej... Jesteśmy społeczeństwem "na dorobku", bogacimy się, rozwijamy demokrację. Być może później, gdy już osiągniemy materialny komfort życia, zajmiemy się "wartościami wyższymi": gdy kupimy już zmywarki, zaczniemy myśleć o tworzeniu naszych domowych kolekcji sztuki...
Od dłuższego czasu większość osób twierdzi, że malarstwo ich nie interesuje... Wiele z nich to typowi humaniści, którzy sporo czytają, słuchają dobrej muzyki chodzą do kina, interesują się historią itp. a pomimo to malarstwa "nie rozumieją"... a raczej nie chcą rozumieć (zrozumieć - tu: nauczyć się nim zachwycać, interpretować).
Artykuł, cały tekst w linkach: http://wyborcza.pl/1,112588,10287125,Dlaczego_nie_rozumiemy_sztuki_wspolczesnej_.html#ixzz34mNBMhXf ; oraz http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105406,10287125,Dlaczego_nie_rozumiemy_sztuki_wspolczesnej_.html
Świat znany i nieznany. Holistycznie na każdy temat życia! O otaczającym nas świecie. Świat Wiedzy. Informacje o znanych i nieznanych, konwencjonalnych i niekonwencjonalnych metodach działania. Wiedza, świadomość, duchowość, rozwój, zdrowie. Nieznany świat psychotroniki, parapsychologii, psychologii komplementarnej, terapii naturalnych...
Szukaj tematu w zasobach archiwum
Suscribirse a:
Enviar comentarios (Atom)
Aktualności
Popularne posty
-
Hiszpania to kraj i także raj dla naturystów, ekshibicjonistów, czy nudystów. Jest tam wiele plaż na których można wypoczywać, opalać się i...
-
Masz taką narośl na skórze? Przekonaj się, jak można się jej pozbyć. Najczęściej zauważamy je pod kolanami, pachami, na szyi albo w okolicac...
-
Spotkasz ich nie tylko w mieście, w parku, ale też i na wsi, nawet gdzieś na polnej drodze, czy na leśnej dróżce w lesie. Spotkasz ich równ...
-
Adam i Ewa na wczasach. Najpopularniejsza polska plaża. Mityczne "polisz Barbados", które przez wiele lat przyciągało turystów z ...
-
Idziesz ulicą, patrzysz, a tam jakiś facet obsikuje ścianę budynku. Wybierasz się do parku i widzisz delikwenta załatwiającego się pod drzew...
-
Czają się w parkach, pod akademikami, a nawet na cmentarzach i w kościołach. Rozsuwają płaszcze, czy kurtki i zaskakują kobiety widokiem swo...
-
Post-prawda, czyli o świecie, w którym ciągle można wierzyć w zamach smoleński. Post-prawda - najważniejsze słowo ostatnich lat - opisuje św...
No hay comentarios:
Publicar un comentario