Szukaj tematu w zasobach archiwum

martes, 12 de agosto de 2014

O tym jak utrudnić życie, sprawy klientowi

Jak utrudnić klientowi rozwiązanie problemów? Tak jest tylko w Polsce! A media informowały, co wklejamy na na stronę niżej. Pytanie. Czy w banku najważniejsze powinny być pieniądze, ślepo stosowane przepisy czy człowiek?

Oto historia usłyszana od pewnego starszego pana. Opowiedział on potwornie smutną historię o zadłużonej żonie, spłacanych w pocie czoła długach i bezdusznych bankowcach, którzy robią wszystko, by utrudnić klientowi rozwiązanie problemu.

Żona pana Przemysława, również starsza pani, chora na alzheimera, zaciągnęła spore długi w Eurobanku, w sumie opiewające na kilkanaście tysięcy złotych. Początkowo spłacała raty rzetelnie, ale potem przestała, mąż zaś dowiedział się o tym, odbierając z poczty jeden z monitów.

Po nitce do kłębka dowiedział się, ile pieniędzy jego żona pożyczyła i ile wynosi miesięczna rata. Ponieważ starsi ludzie z reguły mają zakodowany etos uczciwości, nie mieści im się w głowie, by dług - nawet zaciągnięty nie przez nich, tylko przez bliską im osobę - nie został spłacony. Dlatego pan Przemysław postanowił spłacać raty w imieniu chorej żony. Spłacał co miesiąc tyle, na ile było go stać, ale z reguły były to kwoty mniej więcej odpowiadające wyznaczonej przez bank w umowie racie (390-400 zł). Aż policzył, że prawdopodobnie spłata kredytu dobiega już końca i została już tylko jedna rata.

Czytelnik zadzwonił do banku z prośbą o informację, ile dokładnie powinien wpłacić pieniędzy, żeby skutecznie zamknąć kredyt. Wie, że wystarczy kilka złotych niedopłaty i bank nie zamknie kredytu, przez lata naliczając odsetki i kary, a potem zgłaszając się po zwrot np. kilkuset złotych.

Pan Przemysław poszedł do banku. "Wytłumaczyłem, że żona nie może przyjść, bo jest chora. Podałem swój dowód osobisty, na którym zgadzało się nazwisko i adres, i poprosiłem o podanie kwoty, którą mam zapłacić".

Trzeba ubezwłasnowolnić żonę. Informował bank. W banku powiedzieli panu Przemysławowi, że... żadnych informacji mu nie ujawnią, bo to nie on jest stroną umowy kredytowej. I że będą rozmawiali o wysokości ostatniej raty wyłącznie z jego żoną. Jeśli zaś żona nie jest zdolna, by sama zajmować się kredytem, to pan Przemysław powinien ją... ubezwłasnowolnić. Bardzo zasadniczych bankowców z Eurobanku, zasłaniających się przepisami i tajemnicą bankową, nie przekonałby zapewne nawet fakt, że to dane pana Przemysława były na potwierdzeniach wpłaty kolejnych rat.

Oczywiście, pan Przemysław mógłby wpłacić do banku kwotę już na oko przekraczającą wartość ostatniej raty i czekać na rozliczenie kredytu - bank powinien przysłać informację o nadpłacie. Mówimy jednak o starszym panu, który nie jest obeznany w procedurach kredytowych i nie dowierzał, że jeśli zapłaci więcej, to bank odda mu nadwyżkę. Oczekiwał od banku tylko jednego - żeby powiedziano mu, ile pieniędzy dokładnie ma zwrócić w ramach ostatniej raty.

Oczywiście, od strony przepisów bank zachował się być może prawidłowo. Ale czy w tym przypadku ich naruszenie doprowadziłoby do jakichś negatywnych konsekwencji? Czy naruszyłoby czyjeś interesy? Niechże pracownicy Eurobanku pukną się w czoło i przestaną robić uczciwemu człowiekowi pod górkę!!!!

No hay comentarios:

Publicar un comentario

Popularne posty